Wiele projektów, którymi dziś się szczyci kierownictwo SLD, było robionych od początku do końca przeze mnie. Wspomnę jeden tylko sztandarowy: lustrację, gdzie każde pismo było napisane przez mnie, wygrałem sprawę w Trybunale Konstytucyjnym i sprawa lustracji została załatwiona - zauważa w rozmowie z RMF FM Ryszard Kalisz. - A teraz nie chcą mnie w SLD. Jest mi bardzo przykro - dodaje.
- Mam wrażenie, że jest jakaś wąska grupa kierownicza, skupiona wokół Grzegorza Napieralskiego, która mnie nie chce i doprowadziła do tego, że zostałem usunięty z zarządu, a cała brać i siostry z SLD w całej Polsce reagują na mnie entuzjastycznie - ubolewa poseł SLD. - A powiem jeszcze więcej: dostałem mnóstwo słów poparcia od ludzi SLD, że aż jestem tym nawet mile zaskoczony - zaznacza poseł Sojuszu. - Ten, kto wymyślił Napieralskiemu moje wyrzucenie, to sabotażysta SLD. Trzeba jego wyrzucić - dodaje.
Kalisz tłumaczy, że nie wie co jest powodem niechęci Grzegorza Napieralskiego do niego. - Ja jestem taki, jaki jestem. Pracuję, mam wyraz merytoryczny, mam swoją własną pozycję - niezależną od partii, jak pan wie - i działam tak, jak zawsze działałem - podkreśla poseł Sojuszu. - Ja nie ukrywam, że jestem w polityce osobą spełnioną, że polityka dla mnie to nie żadne walki o przywództwo czy o pozycję formalną, dla mnie najważniejsza jest pozycja merytoryczna. Gdybym chciał startować na szefa SLD - chociażby w 2005 roku, kiedy miałem wpływ na ustalenie, kto będzie szefem - to mogłem sam startować i pewnie bym wtedy wygrał - dodaje. Zaznacza, że nie wie czy i dziś wygrałby z Napieralskim. Dodaje jednak, że mu na tym nie zależy bo "polityka to jest działanie na rzecz dobra wspólnego, a nie na rzecz pozycji".
Kalisz uważa, że krytykowanie go za udział w Kongresie Ruchu Poparcia Palikota jest niesprawiedliwe, bo przecież Grzegorz Napieralski sam zapraszał Palikota do SLD. - Jak Napieralski tak mówi, to on uważa, że postępuje właściwie. No to przecież jeżeli on namawia Palikota do SLD i chce, żeby Palikot wstąpił do SLD, no to niech on ma do siebie pretensje, że inni uważają, że można z nim dyskutować - zauważa z przekąsem.
RMF FM, arb
Kalisz tłumaczy, że nie wie co jest powodem niechęci Grzegorza Napieralskiego do niego. - Ja jestem taki, jaki jestem. Pracuję, mam wyraz merytoryczny, mam swoją własną pozycję - niezależną od partii, jak pan wie - i działam tak, jak zawsze działałem - podkreśla poseł Sojuszu. - Ja nie ukrywam, że jestem w polityce osobą spełnioną, że polityka dla mnie to nie żadne walki o przywództwo czy o pozycję formalną, dla mnie najważniejsza jest pozycja merytoryczna. Gdybym chciał startować na szefa SLD - chociażby w 2005 roku, kiedy miałem wpływ na ustalenie, kto będzie szefem - to mogłem sam startować i pewnie bym wtedy wygrał - dodaje. Zaznacza, że nie wie czy i dziś wygrałby z Napieralskim. Dodaje jednak, że mu na tym nie zależy bo "polityka to jest działanie na rzecz dobra wspólnego, a nie na rzecz pozycji".
Kalisz uważa, że krytykowanie go za udział w Kongresie Ruchu Poparcia Palikota jest niesprawiedliwe, bo przecież Grzegorz Napieralski sam zapraszał Palikota do SLD. - Jak Napieralski tak mówi, to on uważa, że postępuje właściwie. No to przecież jeżeli on namawia Palikota do SLD i chce, żeby Palikot wstąpił do SLD, no to niech on ma do siebie pretensje, że inni uważają, że można z nim dyskutować - zauważa z przekąsem.
RMF FM, arb