Ziobro: gdyby nie prokuratorzy sam bym ujawnił materiał ze śledztwa w sprawie afery gruntowej

Ziobro: gdyby nie prokuratorzy sam bym ujawnił materiał ze śledztwa w sprawie afery gruntowej

Dodano:   /  Zmieniono: 
Zbigniew Ziobro (fot. WPROST) Źródło: Wprost
Były minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro powiedział przed komisją śledczą ds. nacisków, że gdyby prokuratorzy nie zdecydowali o organizacji konferencji z 2007 r., na której przedstawiono materiał dotyczący przecieku z tzw. afery gruntowej, sam by taką decyzję podjął. Ziobro zeznał, że dowiedział się o konferencji na dwa - trzy dni przed jej terminem. - O konkretnym sposobie upublicznienia materiałów zdecydowali prokuratorzy - zaznaczył.
- Wielokrotnie w trakcie wystąpień publicznych wyrażałem wolę upublicznienia materiału z tego śledztwa - podkreślił. Dodał, że decyzję o przeprowadzeniu konferencji podjąłby, gdyby nie zrobili tego prokuratorzy. - Jeśli prokuratorzy prowadzący postępowanie nie zdecydowaliby się na upublicznienie tych faktów, korzystając ze swoich uprawnień jako prokurator generalny i znając materiał zrobiłbym to za nich i nawet wbrew ich woli - powiedział Ziobro.

"Lepper wiedział o łapówce"

Były minister sprawiedliwości w trakcie swobodnej wypowiedzi przekonywał, że 6 lipca 2007 roku w ministerstwie rolnictwa mogła zapaść decyzja o odrolnieniu gruntów pod Mrągowem. - Wszystkie fakty wskazywały, że decyzja mogła zapaść tego dnia - podkreślił. Według Ziobry, na początku lipca 2007 roku ówczesny minister rolnictwa Andrzej Lepper wiedział o akcji CBA Zdaniem byłego ministra sprawiedliwości ta wiedza była "precyzyjna". Do finału afery gruntowej doszło 6 lipca 2007 r. CBA, podstawiając agentów, wykryło, że dwóch mężczyzn, powołując się na wpływy w Ministerstwie Rolnictwa, oferowało za łapówkę, która miała jakoby trafić do ówczesnego ministra rolnictwa Andrzeja Leppera, przekształcenie gruntów w gminie Mrągowo z rolnych na budowlane. Na skutek przecieku akcja miała zostać przerwana. Lepper zaprzeczał zarzutom pod swoim adresem - został jednak zdymisjonowany. Mężczyzn - Piotra Rybę i Andrzeja K. - skazano nieprawomocnie w procesie o płatną protekcję. - Lepper posiadał wiedzę na temat tego, że ma być wręczona łapówka. Posiadał wiedzę, że ma być ewentualna paczka z pieniędzmi złożona w jego gabinecie w ministerstwie albo w miejscu zamieszkania - przekonywał Ziobro.

Pod koniec września Prokuratura Okręgowa w Rzeszowie umorzyła śledztwo dotyczące przekroczenia uprawnień przez byłego zastępcę prokuratora generalnego Jerzego Engelkinga podczas konferencji prasowej w sierpniu 2007 r. Powodem umorzenia był brak "ustawowych znamion czynu zabronionego". Podczas tej konferencji ujawniono materiały ze śledztwa dotyczącego przecieku o akcji CBA w resorcie rolnictwa, m.in. zapisy z podsłuchanych rozmów byłego szefa MSWiA Janusza Kaczmarka, byłego szefa policji Konrada Kornatowskiego i ówczesnego szefa PZU Jaromira Netza. Śledztwo wykazało, że zgodę na rozpowszechnienie wiadomości z postępowania przygotowawczego w formie ustnej wydała ówczesna Prokurator Okręgowy w Warszawie Elżbieta Janicka, co - według prokuratury - było wystarczające.

Ziobrze grozili śmiercią

Komisja pytała Ziobrę również o operację "Cele". Według doniesień medialnych rozpoczęła się ona jesienią 2006 r. i mogły być w jej trakcie stosowane podsłuchy telefonów komórkowych niektórych dziennikarzy. Operacja miała rozpocząć się po informacjach, że szykowany jest zamach na Ziobrę i skierowana przeciwko niemu medialna prowokacja. Ziobro przyznał, że jako prokurator generalny był wielokrotnie przedmiotem gróźb karalnych "o różnym charakterze". Mówił, że grożono mu przez telefon - m.in. tym, że  zostanie zastrzelony. Podkreślił, że składał zeznania w tej sprawie w  prokuraturze w Zielonej Górze i może zeznawać na ten temat na posiedzeniu niejawnym.

Świadek dopytywany czy w tej sprawie zbierano bilingi i zakładano podsłuchy, odpowiedział: "W związku z zagrożeniem, które było skierowane do mnie i było podstawą prowadzonego postępowania, nie  był podsłuchiwany żaden dziennikarz ani wedle mojej wiedzy wobec żadnego dziennikarza nie pobierano bilingów" - dodał.

Podczas posiedzenia doszło do scysji między posłem PiS Arkadiuszem Mularczykiem a  ekspertami komisji. Mularczyk powiedział m.in., że świadkowie "atakujący rząd PiS" są łagodniej traktowani przez komisję i jej ekspertów. Część ekspertów podkreśliła, że czuje się obrażona wypowiedzią posła. - To nie po raz pierwszy, gdy nas pan obraża - uznała Magdalena Bielowicka. - Nadużywanie języka polskiego wobec doradców może mnie zainspirować do pozwu o naruszenie dóbr osobistych - dodał Andrzej Jóźwiak. Mularczyk przeprosił ekspertów i powiedział, że nie chciał ich obrazić.

PAP, arb, zew