Szef klubu PiS oświadczył, że niedzielna manifestacja nie została "skrzyknięta" przez polityków PiS, nie miała także charakteru politycznego. - To było wołanie o prawdę - ocenił Błaszczak.
Polityk Prawa i Sprawiedliwości uważa, że miejsce, w którym stał krzyż upamiętniający ofiary katastrofy pod Smoleńskiem, to miejsce "szczególne, wskazane przez ludzi po 10 kwietnia". Błaszczak widzi "dużo zasługi" prezydenta Bronisława Komorowskiego w tym, że "to miejsce wciąż żyje". - Gdyby nie wywołanie awantury o obecność krzyża, to myślę, że to miejsce nie żyłoby tak intensywnie - powiedział szef klubu PiS. W jego ocenie, w sprawie przeniesienia krzyża Kościół, poproszony przez prezydenta o wsparcie, nie miał wyjścia.
- Odnoszę wrażenie, że prezydentowi Komorowskiemu zależało, żeby krzyż z Krakowskiego Przedmieścia zniknął - ocenił Błaszczak. Poseł PiS pytał, dlaczego prezydent nie pozwala ludziom modlić się pod krzyżem. Zdaniem Błaszczaka, Komorowski wywołał konflikt o krzyż bo albo nie zdawał sobie sprawy z konsekwencji swoich czynów, albo chciał podzielić Polskę.
Pytany o zdrowie Jarosława Kaczyńskiego Błaszczak zapewnił, że prezes PiS jest w dobrym stanie i "już dawno temu odstawił leki".
zew, TVN24