- Prezydent chciałby zmiany charakteru naszej obecności w Afganistanie – zapowiada w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” szef MON Bogdan Klich. Klich dodał, że to czy w 2012 roku wycofamy wojska z Afganistanu zależy od ustaleń na listopadowym szczycie NATO w Lizbonie.
Klich przyznaje, że prezydent oczekuje zmiany charakteru polskiej obecności w Afganistanie. Żołnierze mieliby skoncentrować się na szkoleniu afgańskiej armii i pomocy humanitarnej dla ludności cywilnej. Obecnie misja polskich żołnierzy pod Hindukuszem ma charakter bojowy. Minister przestrzega przed zbyt szybkim wycofywaniem Polaków z Afganistanu. Tłumaczy, że Polska może wiele wynegocjować podczas szczytu w Lizbonie – jeśli w zamian za to zadeklaruje pozostawienie swoich wojsk w Afganistanie na kolejne lata.
Bogdan Klich, pytany czy przejęcie odpowiedzialności za strefę Ghazni nie przerosło możliwości polskiego kontyngentu, zdecydowanie zaprzecza takiej tezie. – To była decyzja uzasadniona zarówno wojskowo jak i politycznie. Dzięki niej udało się załatwić wiele sprawa w Sojuszu Północnoatlantyckim. Stopniowo zwiększaliśmy liczbę żołnierzy i dozbrajaliśmy kontyngent. Natomiast liczne ataki na polskie bazy, jakie nasiliły się w ostatnim czasie, spowodowane są specyfiką tej wojny. Zawsze po zimowym zastoju, wiosną przeciwnik rusza z ofensywą. W Brytyjskiej prowincji spotkamy się z tym samym problemem – wyjaśnia Klich. Dodaje, że przejęcie przez Amerykanów południowo-wschodnich dystryktów naszej prowincji jest wynikiem uzgodnień wojskowych.
pws, "Gazeta Wyborcza”
Bogdan Klich, pytany czy przejęcie odpowiedzialności za strefę Ghazni nie przerosło możliwości polskiego kontyngentu, zdecydowanie zaprzecza takiej tezie. – To była decyzja uzasadniona zarówno wojskowo jak i politycznie. Dzięki niej udało się załatwić wiele sprawa w Sojuszu Północnoatlantyckim. Stopniowo zwiększaliśmy liczbę żołnierzy i dozbrajaliśmy kontyngent. Natomiast liczne ataki na polskie bazy, jakie nasiliły się w ostatnim czasie, spowodowane są specyfiką tej wojny. Zawsze po zimowym zastoju, wiosną przeciwnik rusza z ofensywą. W Brytyjskiej prowincji spotkamy się z tym samym problemem – wyjaśnia Klich. Dodaje, że przejęcie przez Amerykanów południowo-wschodnich dystryktów naszej prowincji jest wynikiem uzgodnień wojskowych.
pws, "Gazeta Wyborcza”