Gowin podkreśla, że nie chce obciążać wyłączną odpowiedzialnością za zbrodnię PiS i zauważa, że "rzeczą podłą wymienianie z imienia i nazwiska winnych, bo prawda jest taka, że wszyscy politycy ponoszą zbiorową odpowiedzialność za to, co się stało". - Ten akt powinien być otrzeźwieniem nie tylko dla polityków, lecz także dla komentatorów, mediów, ludzi kultury, a nawet Kościoła, bo i stamtąd można było słyszeć głosy przepojone agresją - dodaje poseł Platformy. - W klimacie, jaki panuje dziś w polskiej polityce, równie dobrze ofiarą zamachu mogli paść pracownicy biura PO - zaznacza.
Gowin nie chce wymieniać nazwisk osób które, jego zdaniem, ponoszą największą odpowiedzialność za brutalizację języka polskiej polityki. - Wskazywanie winnych z nazwiska w tej atmosferze to de facto oskarżenie ich o współsprawstwo tej zbrodni. I nie da się też zważyć po aptekarsku win obu obozów politycznych. Pewne jest jedno: my, politycy Platformy, jesteśmy winni. I winni są politycy PiS - ucina temat poseł Platformy. Dodaje, że sam też uderza się w piersi.
"Polska The Times", arb