Lider Stowarzyszenia Romów w Polsce, Roman Kwiatkowski przypomniał, że od kilkunastu już lat kolejne rządy Republiki Czeskiej "były rzekomo w pełni zaangażowane i zdeterminowane, aby raz na zawsze rozwiązać tę bolesna kwestię i ostatecznie rozliczyć się z jednego z najmroczniejszych rozdziałów historii Czech". Według niego w prasie i na forum międzynarodowym wciąż pojawiały się kolejne zapewnienia wysokich urzędników o podejmowanych krokach, które zmierzały do rzekomego uregulowania tej sprawy.
"Z czasem przeistoczyło się to w swoisty serial, który mógłby być nawet zabawny, gdyby nie chodziło o pamięć o setkach bestialsko zamordowanych ludzi, w tym dzieci, którzy byli bici, torturowani i w końcu unicestwieni tylko dlatego, że byli Romami" - napisał w oświadczeniu szef stowarzyszenia polskich Romów Roman Kwiatkowski. Ostatnio czeski premier Petr Neczas - o czym doniosła "Gazeta Wyborcza" - ogłosił, że chlewnia zostanie tam, gdzie jest, i nikt nie będzie jej ani kupował, ani burzył.
Stowarzyszenie Romów w Polsce zarzuciło czeskim politykom cyniczne wykorzystywanie nadziei rodzin ofiar obozu w Letach oraz całej społeczności romskiej. - Niestety, po raz kolejny oportunizm i hipokryzja wzięły górę nad ludzką godnością i szacunkiem - uważa Kwiatkowski. Jego zdaniem, wręcz groteskowy wymiar sprawie nadaje fakt, że chlewnia do niedawna nie spełniała unijnych wymogów ekologicznych i sanitarnych. - Standardy te udało jej się uzyskać dopiero dzięki unijnym dotacjom. Unia Europejska z jednej strony działała na rzecz likwidacji chlewni, kierując petycję i rezolucje do rządu czeskiego, a z drugiej strony nieświadomie przyczyniła się do jej dalszego funkcjonowania - ocenił Kwiatkowski.
Stowarzyszenie Romów w Polsce zaapelowało do władz czeskich i UE o kontynuowanie działań mających na celu likwidacji chlewni. - Romowie są obywatelami Unii Europejskiej, mają prawo do godnego upamiętnienia zamordowanych rodaków. Rząd czeski i UE nie może o tym zapominać i uciekać od odpowiedzialności - uważa Roman Kwiatkowski.
pap, ps