Neumann: afer było więcej
Wcześniej posłowie debatowali nad sprawozdaniem z prac komisji śledczej w sprawie tzw. afery hazardowej. - Afera hazardowa była, powiem więcej była i to niejedna - powiedział Sławomir Neumann (PO). Według posła komisja ustaliła, że podczas prac nad każdą z kolejnych nowelizacji ustaw hazardowych dochodziło do nieprawidłowości. Jak zaznaczył Neumann, za czasów rządu SLD-PSL zalegalizowano automaty o niskich wygranych oraz obłożono je niską stawką podatkową "nie zważając na głosy członków własnego rządu mówiące, że w ten sposób otwiera się bramę do prania brudnych pieniędzy".
Za czasów PiS, według Neumanna, doszło z kolei do sytuacji, w której ustawę hazardową napisano w jednej z firm działających w branży hazardowej i przekazano ją do klubu PiS, a następnie do resortu finansów. Ponadto, jak dodał, w tym czasie przez całą kadencję próbowano wprowadzić do ustawy zapisy znacząco obniżające podatek od wideoloterii.
Za czasów PO, jak przyznał Neumann, też doszło do afery hazardowej, choć, według niego, pierwotne zarzuty, że b. szef klubu PO Zbigniew Chlebowski i b. minister sportu Mirosław Drzewiecki mieli narazić skarb państwa na straty 500 mln zł, a Ryszard Sobiesiak miał na tym zarobić mnóstwo pieniędzy, "okazały się nieprawdą". - Kontakty na styku polityki i biznesu nie były wystarczająco przejrzyste, chwilami nieetyczne i niezgodne z rolą jaką powinni pełnić posłowie i ministrowie w służbie publicznej - ocenił Neumann. Według posła, choć komisja dowiodła, że ci dwaj politycy PO - Chlebowski i Drzewiecki - nie złamali prawa, to ich zachowanie można określić jako naganne.
Kempa: straciliśmy 2 miliardy
- Afera hazardowa kosztowała Skarb Państwa ok. 2 mld zł, jeśli weźmiemy wszystkie lata, w jakich mogłaby ta ustawa (projekt nowelizacji ustawy hazardowej dotyczący m.in. wprowadzenia dodatkowych dopłat do gier - red.) obowiązywać. A może nawet więcej, bo wpływy z hazardu rosły" - powiedziała posłanka PiS Beata Kempa. Jak stwierdziła, to Platforma Obywatelska odpowiada za to, że afera hazardowa nie została wyjaśniona. Powiedziała też, że premier Donald Tusk odwołał Mariusza Kamińskiego ze stanowiska szefa CBA, bo "bał się, co jeszcze może wyjść".
Skrytykowała przewodniczącego komisji Mirosława Sekułę (PO) za to, że streszczając zdanie odrębne PiS do raportu komisji pominął rozdział dotyczący oceny formalnej prac komisji śledczej. - Ten rozdział pokazuje, dlaczego nie mogliśmy dojść do prawdy. To był pański cel, nie dojść do prawdy. I wszystkie Pana działania, które wykazaliśmy w naszym zdaniu odrębnym, łącznie z "rozmową z krzesłami", ze skróceniem przesłuchania Zbigniewa Chlebowskiego, do którego powinniśmy wrócić, z uniemożliwieniem konfrontacji, z wyrzuceniem nas z prac komisji, nie pozwoliły na to, aby dojść do prawdy obiektywnej - mówiła posłanka PiS zwracając się do Sekuły.
Nazwała to też "brutalnym tłumieniem prac komisji". Zaznaczyła, że komisja w trakcie swoich prac nie miała doradców, a świadkowie czekali po wiele godzin "pod drzwiami", czekając na przesłuchania. Kempa oświadczyła, że trzeba będzie utworzyć nową komisję śledczą, ale "nie w warunkach tej kadencji".
Arłukowicz: afera była, dowody są
- Afera hazardowa była, miała swoich bohaterów i ma swoje dowody - powiedział Bartosz Arłukowicz (SLD). Jak mówił, żałuje, że w sprawozdaniu z prac komisji przygotowanym przez jej szefa Mirosława Sekułę (PO) zawarta jest teza, że "nic się nie stało". Arłukowicz powiedział, że gdy wiosną 2008 roku rząd rozpoczął prace nad tzw. aferą hazardową, ludzie z branży hazardowej zaczęli się bać. - Zaczęli dostrzegać, że za chwilę pieniądze przepływające przez ich ręce będą mniejsze i zaczęli szukać ludzi, którzy będą w stanie im pomóc - powiedział. - I znaleźli swoich starych kolegów, z którymi znają się od kilkunastu lat - dodał.
- Znaleźli na początku posła Zbigniewa Chlebowskiego, który meldował, jak biega i blokuje (zapis o dopłatach do gier na automatach), który w sposób kompromitujący tłumaczył się przedstawicielom branży hazardowej z tego, że już nie daje rady - powiedział Arłukowicz, nawiązując do podsłuchanych przez CBA rozmów telefonicznych Chlebowskiego z biznesmenem Ryszardem Sobiesiakiem. Arłukowicz ocenił, że dowodem na to, że Chlebowski zabiegał w imieniu Sobiesiaka o usunięcie z projektu ustawy zapisu o dopłatach, są zeznania samego Chlebowskiego, a także notatka wiceministra finansów Jacka Kapicy dla premiera Donalda Tuska na temat praca nad nowelizacją.
Według Arłukowicza, dowodem na to, że lobbing Sobiesiaka okazał się skuteczny, jest pismo z 30 czerwca 2009 roku w sprawie wycofania zapisu o dopłatach do gier na automatach z projektu nowelizacji ustawy hazardowej. Jak ocenił, nie są wiarygodne zeznania b. ministra sportu Mirosława Drzewieckiego, który powiedział przed komisją, że treść tego pisma była wynikiem pomyłki urzędniczej.
Stefaniuk: dlaczego Tusk zrobił trzęsienie?
Zdaniem Franciszka Stefaniuka (PSL), w "całej tej sytuacji zawiedli nie tylko ludzie, ale i procedury". Stefaniuk ubolewał ponadto, że komisji nie udało się wyjaśnić, czy dopłaty do gier były korzystne dla budżetu państwa, czy niekorzystne. - Uważam, że instytucje do tego powołane powinny wyjaśnić i powiedzieć, czy były korzystne dla budżetu państwa. Ja ani żaden z członków komisji nie był w stanie tego stwierdzić i nie stwierdził - ocenił poseł. Chodzi o projektowane w pewnym momencie dopłaty do gier nieobjętych monopolem państwowym - np. gry na automatach o niskich wygranych. Według materiałów CBA, prominentni ówcześnie politycy PO - szef klubu Platformy Zbigniew Chlebowski i minister sportu Mirosław Drzewiecki - lobbowali w czasie prac nad nowelizacją tzw. ustawy hazardowej na rzecz biznesmenów z branży hazardowej. Biznesmenom natomiast miało zależeć na tym, żeby takie dopłaty nie zostały wprowadzone.
Stefaniuk powiedział też, że nie dowiedział się i pewnie nigdy się nie dowie, dlaczego ówczesny szef CBA Mariusz Kamiński poszedł do premiera z materiałami o tzw. aferze hazardowej jeszcze przed zakończeniem prac nad nowelizacją ustawy hazardowej. - Nie dowiem się też, dlaczego premier Donald Tusk zamiast posłużyć się instytucjami mu podległymi do kontroli i sprawdzić tę analizę Kamińskiego, czy jest wiarygodna, od razu zrobił etatowe trzęsienie ziemi - powiedział poseł PSL.
Borowski: państwo stworzyło Eldorado
Marek Borowski (SdPl) ocenił podczas debaty nad sprawozdaniem hazardowej komisji śledczej, że sposób, w jaki działali Zbigniew Chlebowski i Mirosław Drzewiecki "był niedopuszczalny". W jego opinii, PO na pewno czuje wstyd, że tak wysoko postawieni ludzie załatwiali sprawy w taki sposób. - Tyle tylko, że w tej sprawie mamy całe mnóstwo Katonów, a wszyscy postępują tak samo z grubsza, wszędzie w całym kraju - dodał Borowski.
Zdaniem Borowskiego hazardowa komisja śledcza nie zbadała sprawy tak jak należy. Jak dodał, śledczy nie zajęli się m.in. tym, dlaczego przez wiele lat pozwalano łamać przepisy dotyczące funkcjonowania automatów o niskich wygranych. Zaznaczył, że zgodnie z ustawą automaty poza salonami miały oferować tylko niskie wygrane, miały być tylko w punktach usługowych i to nie więcej niż po trzy w jednym punkcie, i być dostępne tylko dla osób pełnoletnich. Według posła wówczas automaty byłyby o wiele mniej opłacalne, a ich szkodliwość społeczna znikoma. Wówczas, jak ocenił, nie byłoby też prawdopodobnie żadnej afery. - Państwo stworzyło Eldorado dla właścicieli tych urządzeń, umożliwiło pranie brudnych pieniędzy i tolerowało demoralizację młodzieży. Komisja powinna ustalić, kto w rządach PiS i PO był odpowiedzialny za nadzór nad tym rynkiem - powiedział Borowski. Jak dodał wyjaśnienie tej kwestii powinno być pierwszoplanowym zadaniem komisji.
Co robili Chlebowski i Drzewiecki
Według materiałów CBA ówczesny szef klubu PO Zbigniew Chlebowski i minister sportu Mirosław Drzewiecki podczas prac nad nowelizacją ustawy hazardowej (2008-2009) mieli działać na rzecz biznesmenów z branży hazardowej. Biznesmenom miało zależeć m.in. na tym, żeby nie zostały wprowadzone - projektowane przez resort finansów - dopłaty do gier nieobjętych monopolem państwowym, np. do gier na automatach o niskich wygranych. Po ujawnieniu materiałów CBA - jesienią 2009 r. - wybuchła tzw. afera hazardowa, której konsekwencją było m.in. odejście Drzewieckiego i Chlebowskiego z pełnionych wtedy stanowisk. Z rządu do prac w Sejmie powróciła też grupa polityków PO - m.in. obecny marszałek Sejmu Grzegorz Schetyna.
zew, PAP