Swego ambasadora Japonia wezwała do czasowego powrotu do kraju po poniedziałkowej wizycie prezydenta Rosji Dmitrija Miedwiediewa na Wyspach Kurylskich, które stanowią sporne terytorium między Moskwą a Tokio. Oficjalnie rząd Japonii utrzymuje, że "nie było to wezwanie ambasadora na znak protestu", niemniej, jak piszą rosyjskie agencje, dla nikogo nie ulega wątpliwości, że krokiem tym Tokio chciało wyrazić niezadowolenie podejściem Moskwy do sprawy Kurylów.
Japońskie media podkreślały, że Miedwiediew był pierwszym rosyjskim przywódcą, który przyjechał na wyspy, nazywane przez Tokio "Terytoriami Północnymi". Po podróży zwolennicy twardej linii w rządzie Japonii sugerowali, jak podały japońskie media, by wobec Rosji zastosować sankcje gospodarcze. Proponowano np. podjęcie działań mających zablokować wejście Rosji do Światowej Organizacji Handlu (WTO). Była też mowa o wstrzymaniu się z ratyfikacją porozumienia o współpracy w dziedzinie wykorzystania energii atomowej. Te i inne propozycje, jak pisze japońska gazeta biznesowa "Nikkei", zostały jednak odrzucone z racji znaczenia dla Japonii i jej biznesu współpracy gospodarczej z Rosją.
Miedwiediew zapowiedział wizyty na pozostałych wyspach z łańcucha Kurylów i dalsze inwestycje na archipelagu. Japonia na konferencji w San Francisco w 1951 roku zrzekła się praw do Wysp Kurylskich. W okresie zimnej wojny uznała jednak, że traktat nie obejmuje czterech wysp, stanowiących "Terytoria Północne Japonii". Od zwrotu wysp uzależniła także zawarcie traktatu pokojowego z ZSRR po 1945 roku, którego do dziś nie podpisano. Moskwa proponowała w 1956 i 2004 roku przekazanie Japonii dwóch z czterech wysp, czego jednak Tokio nie zaakceptowało.
pap, ps