Lider SLD ocenił również, że posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Narodowego wyznaczono zbyt późno, co czyni ją organem fasadowym. Mimo to Napieralski weźmie w niej udział, choć "czuje się oszukany" przez prezydenta Bronisława Komorowskiego. - Rada Bezpieczeństwa Narodowego odbywa się późno, i to pokazuje słabość pana prezydenta, strony rządzącej, bo przecież dwa dni później odbywa się Zgromadzenie Parlamentarne państw NATO i my, na dwa dni przedtem, rozmawiamy o naszej strategii - oburzał się Napieralski. Tematem obrady RBN, 9 listopada, ma być listopadowy szczyt NATO, na którym przyjęta zostanie nowa koncepcja strategiczna Sojuszu.
Zdaniem szefa SLD, sposób, w jaki przygotowuje się posiedzenie RBN, czyni z niej organ fasadowy, który nie ma faktycznego wpływu na decyzje władz państwa. - To jest dziwne: najpierw spotyka się premier, ministrowie i prezydent, ustalają coś, a potem zaprasza się do tego Radę Bezpieczeństwa, najważniejszy organ, który ma doradzać prezydentowi. Ja mam tam przyjść na gotowe i wysłuchać referatu prezydenta. Tak to rozumiem, ale ja tam przyjdę i wysłucham - podkreślił lider lewicy.
- Ja czuję się przez prezydenta oszukany, bo przypominam kampanię wyborczą i to, co się stało, gdy w Afganistanie zginął człowiek: Bronisław Komorowski, wówczas kandydat na prezydenta, ogłosił, że w roku 2012 wojsk polskich w Afganistanie nie będzie. I co słyszymy? Pan prezydent przedłuża naszą obecność w Afganistanie, więc pytanie, co ta Rada Bezpieczeństwa ma za znaczenie? - pytał retorycznie lider SLD.
zew, PAP