Joanna Kluzik-Rostkowska jest przekonana, że jest dla nich miejsce w życiu politycznym, ale deklaruje, że na razie będą działać jako posłanka niezależna, a o dalszej przyszłości zdecyduje za jakiś czas. - Od mojego wykluczenia z PiS nie minęła doba, a do wyborów parlamentarnych jest rok, proszę o odrobinę cierpliwości. Nie rozważam przejścia do żadnego innego klubu. Na pewno z polityki nie rezygnuję. Uważam, że to mój obowiązek wobec 40 tys. ludzi, którzy na mnie głosowali - odpowiada była szefowa sztabu wyborczego Jarosława Kaczyńskiego pytana o swoją przyszłość. Zaznacza, że nie ma żalu do prezesa PiS. - Bardzo szybko godzę się z rzeczywistością - wyjaśnia.
- Polityk jest dobry wtedy, gdy jest skuteczny i kiedy wybiera właściwe instrumenty. Dzisiaj jest za wcześnie, żebym odpowiedziała na pytanie, jakimi instrumentami będę mogła najdobitniej i najgłośniej dopominać się o to, by politycy docenili polską rację stanu, by zajęli się polityką na poważnie, a nie spektaklem politycznym, który ma jedynie służyć partii - tłumaczyła.
Posłanka uważa, że najważniejsze dla polskiego życia politycznego jest wyciszenie emocji. - Niestety rzeczywistość wygląda tak, że są dwie partie, które trzymają się w uścisku emocji. Jedna z nich to PiS, które postawiło wszystko na jedną kartę - na polaryzacje sceny politycznej i podniecanie emocji, a nie ich wyciszanie. Z drugiej strony jest PO, która jest przeszczęśliwa, że PiS tak się zachowuje, bo dzięki temu PO rozszerza swój stan posiadania i nikt nie jest w stanie kontrolować rządu, bo opozycja się tym nie zajmuje - diagnozowała sytuację na scenie politycznej była posłanka PiS.
- Decyzja o wyrzuceniu mnie nie wydaje mi się racjonalna, nie przyjmuję argumentów, że szkodziłam PiS-owi - zaznaczyła posłanka. Jak podkreśliła poprowadziła dobrą kampanię jako szefowa sztabu wyborczego Jarosława Kaczyńskiego. Dodała, że na bazie tamtej kampanii kandydaci w wyborach samorządowych prosili ją o wsparcie. - Jeśli w PiS rozpoczęła się publiczna debata o tym, jakim językiem się porozumiewać to nie ja ją zaczęłam, ale Zbigniew Ziobro. Uważałam, że jeżeli jedna strona ma prawo się wypowiadać - a ja zostałam zaatakowana - to mam prawo się bronić. Okazało się, że nie mam prawa. A tak naprawdę Mariusz Błaszczak powiedział, wprost, że zostałam usunięta, ponieważ rzuciłam rękawicę Zbigniewowi Ziobrze - zaznaczyła Kluzik-Rostkowska. Mówiąc o Zbigniewie Ziobro była posłanka PiS stwierdziła, że uważała iż "honor każe mu się wstrzymać od głosu przy głosowaniu za wyrzuceniem jej z partii, jako jego głównej konkurentki". - Ale to jego sumienie i jego problem - dodała.PAP, arb