Bielecki tłumaczył, że Fundusz byłby instytucją "w którą byłoby zaangażowane miasto, ale działałaby ona pod nadzorem, pod którym działają wszystkie instytucje finansowe". Według przedstawionego projektu, Fundusz miałby realizować dwa cele. Po pierwsze, prowadziłby postępowania mające na celu uregulowanie tytułu prawnego do nieruchomości. Po drugie, emitowałby papiery wartościowe, które - zabezpieczone na nieruchomościach wniesionych do funduszu - miałyby na celu zaspokojenie roszczeń osób uprawnionych. Z projektu wynika, że miasto miałoby utworzyć fundusz inwestycyjny zamknięty, dla którego - wybrane w drodze otwartego postępowania przetargowego - towarzystwo funduszy inwestycyjnych będzie organem zarządzającym. Miasto miałoby wnieść do funduszu nieruchomości wolne od roszczeń dekretowych - dla zaspokojenia roszczeń osób, których nieruchomości nie mogą być w żaden sposób zwrócone. Ponadto do funduszu miałyby zostać wniesione nieruchomości obciążone roszczeniami dekretowymi, o ile uprawnieni z tytułu tych roszczeń wyrażą zgodę na ich zamianę na papiery wartościowe emitowane przez fundusz.
Towarzystwo funduszy inwestycyjnych, które zostanie wybrane jako zarządzające funduszem, występowałoby o wydanie zezwolenia na utworzenie funduszu do Komisji Nadzoru Finansowego. Według projektu, fundusz miałby działać niezależnie od miasta, jako instytucja finansowa zarządzana przez towarzystwo funduszy inwestycyjnych i podlegająca nadzorowi KNF. Uprawnienia miasta w stosunku do funduszu regulować ma statut i będą one wynikać z przepisów ustawy o funduszach inwestycyjnych - zaznaczono w przedstawionym projekcie. Jak podkreślono, z emisją obligacji przez fundusz nie będzie się łączyć wzrost zadłużenia miasta; będą to obligacje odrębnego podmiotu prawa. W wyniku powstania funduszu - jak napisano w projekcie - powstanie możliwość efektywnego zarządzania nieruchomościami warszawskimi, z których "zdjęte" zostaną obciążenia wynikające z bierutowskiego dekretu.
PAP, arb