- Mówiłem wielokrotnie, że marzy mi się taka sytuacja, w której będzie widać, że w Kancelarii Prezydenta są osoby, które mają swoje obszary odpowiedzialności, a jednocześnie mogą być takim pasem transmisyjnym do konkretnych segmentów ideowych na polskiej scenie politycznej - przypominał prezydent. Dodał, że taki skład Kancelarii mógłby służyć realizacji wizji prezydentury szukającej "minimum wspólnoty w poglądach, przynajmniej na niektóre sprawy".
Pytany, czy w Kancelarii byłoby miejsce dla kogoś takiego, jak usunięta niedawno z PiS Joanna Kluzik-Rostkowska, odpowiedział, że tak. - Jest miejsce, może poczeka trochę dłużej na kogoś o wrażliwości takiej twardej prawicy. Bardzo proszę, będzie mi bardzo miło, bo uważam, że to może służyć realizacji wizji mojej prezydentury, o której mówiłem w kampanii - oświadczył Komorowski. Prezydent przypomniał, że jego doradca Tomasz Nałęcz jest człowiekiem lewicy, Sławomir Nowak jest człowiekiem PO, a w najbliższym czasie w Kancelarii ma się pojawić ktoś jednoznacznie kojarzony z nurtem ludowym.
Prezydent podkreślił, że obserwował z zainteresowaniem pracę Kluzik-Rostkowskiej jako szefowej sztabu jego konkurenta w wyborach prezydenckich, szefa PiS Jarosława Kaczyńskiego. Ocenił, że "widać było, że bardzo się starała". Dodał, że fakt usunięcia posłanki z PiS pokazuje wyraźnie, jak różnie w różnych środowiskach traktuje się swoich przyjaciół i współpracowników. - Karanie kogokolwiek za dobro, którego się doświadczyło z jego strony, jest czymś demoralizującym, niszczącym dla nas wszystkich - ocenił prezydent. Według Komorowskiego los Kluzik-Rostkowskiej jest przestrogą dla wszystkich, aby się zastanawiali, z kim się wiążą i dla kogo pracują "przed, a nie po katastrofie". - I tu jej po ludzku współczuję oczywiście - oświadczył.
Jako jeden z priorytetów swojej prezydentury Komorowski wymienił odbudowę poczucia wspólnoty. Jak powiedział, wydawało mu się, że będzie to łatwe po katastrofie smoleńskiej i za dobrą monetę brał dobre gesty prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego pod adresem m.in. Rosjan. - Nie wolno rezygnować i zaniechać takich działań - zaznaczył prezydent. Podkreślił, że "trzeba to będzie robić albo z Jarosławem Kaczyńskim albo bez Jarosława Kaczyńskiego". - Bycie liderem w tej partii to nie jest dożywocie - zauważył.
TVP2, arb