Chodzi o głośną w 1996 r. sprawę wypowiedzi Podkańskiego, który miał prosić swego współpracownika z resortu o umówienie z Czapskim, pisarzem i malarzem związanym z "Kulturą" Jerzego Giedroycia, który zmarł w 1993 r. Choć Podkański twierdził, że chodziło mu o zupełnie innego Czapskiego, sprawa stała się powodem ironicznych komentarzy wobec ministra. Sąd uznał, że tekst "GW" naruszył dobre imię Podkańskiego i zaufanie do niego w opinii publicznej. Według sądu autorka tekstu nie dochowała wymogu "należytej staranności", bo nie skontaktowała się przedtem z Podkańskim - na procesie zeznała zaś, że sprawę oceniała w kategoriach anegdoty. Sąd podkreślił, że powołanie się przez media na cudzą wypowiedź samo w sobie nie wyłącza odpowiedzialności prawnej. Stwierdzając "niedbalstwo" ze strony "GW", sąd uznał 5 tys. zł za kwotę "proporcjonalną do wyrządzonej krzywdy".
- Napisaliśmy prawdę, bo taka anegdota krążyła, a ponadto w sądzie wykazaliśmy, iż miała ona podłoże faktyczne - tłumaczył już po wyroku adwokat Agory mec. Piotr Rogowski, zapowiadając apelację. Dodał, że sąd nie wziął pod uwagę, że zakres ochrony prawnej osób pełniących wysokie urzędy jest mniejszy.
PAP, arb