To nie era telegrafu
- Jest to zdarzenie, chociaż w swojej treści zapewne nie rewolucyjne, ale co do wniosków funkcjonowania w erze rewolucji informacyjnej bardzo istotne - dodał. - Wikileaks jest doskonałą ilustracją nowej jakości sfery informacyjnej. Takie kategorie jak bezpieczeństwo informacji, cyberbezpieczeństwo, cyberataki, cyberobrona stają się już chlebem powszednim. Decydenci powinni nauczyć się funkcjonować w tym nowym środowisku informacyjnym z pełną świadomością, że wszelkie przekazy informacji odbywają się niemal publicznie. To nie jest już era kurierów z zalakowanymi kopertami ani też telegrafu - powiedział szef BBN.
Według Kozieja, dla Polski z tego zdarzenia wynika konieczność "zdecydowanego przyspieszenia" prac nad strategią bezpieczeństwa informacyjnego. Wymienił w tym kontekście zarówno wymiar technologiczny, jak i personalny (czyli dbałość o dysponentów informacji). Koziej wskazał przy tym na potrzebę nowelizacji ustawy o ochronie informacji niejawnych.
Koziej nie był zdziwiony
Szef BBN powiedział, że nie ma wrażenia, by Polska "została wykorzystana" w sprawie negocjacji z USA w sprawie tarczy antyrakietowej. - Wszystkie państwa na arenie międzynarodowej prowadzą pewną grę strategiczną. Było jasne, że Stany Zjednoczone na nowo zdefiniowały swoją strategię wobec programu obrony przeciwrakietowej i zgodnie z tą swoją strategią podejmowały decyzję. Dla mnie nie było to żadnym wielkim zdziwieniem wówczas, kiedy ta strategia była zmieniana w związku z nową filozofią podejścia nowej administracji amerykańskiej do polityki międzynarodowej, i nie jest żadną sensacją, że tego typu informację w takim kontekście znajdują się w obiegu publicznym - mówił Koziej.
Żadne konsekwencje
Pytany o to, jakie konsekwencje dla stosunków z USA może mieć ponad 900 depesz dotyczących Polski, które mają zostać upublicznione, szef BBN odparł: "Żadne, dlatego że polityka czy stosunki ze Stanami Zjednoczonymi i Polską odbywały się przy pełnej świadomości obydwu stron". - Ja nie spodziewam się tu żadnych informacji o strategicznym znaczeniu. Co najwyżej być może jakichś ciekawostek, sensacyjek, które w sumie też tworzą pewną atmosferę, ale nie sądzę, aby to był problem dla stosunków polsko-amerykańskich - zakończył szef BBN.
zew, PAP