Adam Bielan, eurodeputowany PJN zaprzeczył sugestiom Jarosława Kaczyńskiego, który stwierdził, że "dwóch ważnych polityków z PJN miało być odpowiedzialnych za próbę osłabienia partii" w związku z tzw. taśmami Beger. Chodzi o wyemitowane przez TVN nagranie, na który wiceprezes partii Adam Lipiński proponuje Renacie Beger korzyści polityczne za opuszczenie Samoobrony wraz z grupą posłów, która zapewniłaby PiS większość w parlamencie bez konieczności wchodzenia w koalicję z Andrzejem Lepperem.
- Nie miałem nic wspólnego z taśmami Renaty Beger, głosowałem przeciw koalicji z Samoobroną – zarzeka się Bielan. I przypomina, że to nie on był bohaterem całej afery. - Wszyscy wiedzą kto był zarejestrowany na tych taśmach. My z Michałem Kamińskim na początku 2006 roku bardzo mocno spieraliśmy się z prezesem, czy należy rozwiązać parlament, czy podpisać pakt z Samoobrona i LPR, który prędzej czy później skończy się koalicją . Ja nie mam się czego wstydzić, byłem przeciw, przegraliśmy głosowanie 9 do 7 – przypominał.
Bielan przyznał też, że PiS czyni próby, by przeciągnąć na swoją stronę jednego posła PJN, który wówczas straciłby status klubu parlamentarnego (klub PJN w Sejmie liczy dziś 15 posłów - to minimalna liczba parlamentarzystów niezbędna by ugrupowanie w Sejmie miało status klubu parlamentarnego). - Jakieś rozmowy kuluarowe się odbywają, ale nie sądzę, że to jest dziwne czy złe. Klub dość szybko się rozrośnie, to ciśnienie znacząco się zmniejszy – bagatelizował sprawę Bielan.
TVN24, arb