Oznaczenie numeryczne ciała, które okazywano nam w Moskwie, a numer w dokumentacji sekcyjnej przekazanej z Rosji są różne - twierdzi rodzina Krzysztofa Putry, który zginął w katastrofie smoleńskiej.
Prokuratura wojskowa twierdzi, że nic nie wie o możliwości takiego błędu, i podkreśla, że nadal nie ma całości dokumentacji. - Pytanie, kto jest w trumnach, jest pytaniem zasadnym, mówi Beata Gosiewska. - Rodzina marszałka Putry była w Moskwie i zapamiętała numer ciała ojca, ale okazało się, że w dokumentacji, która przyszła z Moskwy, jest inny numer. Pytanie, czy są pomylone numery, czy są pomylone ciała, czy jeszcze coś innego, np. w jednej trumnie przypadkiem są fragmenty ciał różnych osób - zastanawia się wdowa po pośle PiS.
Podobno jednej z rodzin, która na razie chce zachować anonimowość, a której przedstawiciele byli na rozpoznaniu w Moskwie, pokazywano zdjęcia, na których było widać, że zwłoki były przecinane, co wskazywałoby na sekcję. Usłyszeli jednak od Rosjan, że sekcji nie przeprowadzono. Mimo to stosowna dokumentacja została sporządzona.
Narastające wątpliwości zaowocowały już trzema wnioskami o ekshumację zwłok ofiar katastrofy, ale prokuratura jeszcze ich nie rozpatrzyła. - Decyzja, czy te wnioski zostaną uwzględnione, jeszcze nie zapadła, dlatego że prokuratura nie ma całości materiału dowodowego, podkreśla płk Zbigniew Rzepa, rzecznik prasowy Naczelnej Prokuratury Wojskowej.
Mec. Rafał Rogalski, pełnomocnik kilku rodzin ofiar tragedii, powątpiewa czy na Wawelu znajdują się wyłącznie szczątki pary prezydenckiej.pap, ps, "ND"