Zdaniem Siejki, Kopyciński miał także naciskać na szefów kół SLD w Kielcach, by wymusili na przewodniczącym jego rezygnację z tej funkcji oraz kontaktować się z radnymi Porozumienia Samorządowego, PiS i PO w sprawie poparcia wyboru jego faworytki - Joanny Grzeli - na wiceprzewodniczącą Rady Miasta, mimo że partyjną rekomendację na tę funkcję miał szef kieleckiego Sojuszu.
- Także rozmowy w sprawie koalicji w radzie miasta i podziału funkcji radnych odbyły się z pominięciem mojej osoby - mówił Siejka. - Doszło do sytuacji, w której jako przewodniczący partii w Kielcach miałem odpowiadać politycznie za jej działalność, również w zakresie działania klubu radnych SLD, a nie miałem wpływu na to, co i z kim się ustala - podkreślił. Zaznaczył, że odchodzi z SLD z żalem, gdyż z lewicą był związany od 24 lat, ale również z nadzieją, że na najbliższej konwencji wojewódzkiej Sojuszu Kopyciński nie uzyska absolutorium.
Dotychczasowy wiceprzewodniczący kieleckiego SLD Jarosław Soja dodał, że jego wystąpienie z Sojuszu to wyraz solidarności z Robertem Siejką, a także protest przeciw działaniom "koterii" skupionej wokół Kopycińskiego, dla której priorytetem są "niskiego lotu cele personalne, a nie dobro partii, lewicowość, partnerstwo, wzajemny szacunek". Lider świętokrzyskiego SLD Sławomir Kopyciński powiedział, że jest mu przykro z powodu "oszczerstw", jakie zostały wobec niego rzucone i zapowiedział, że nie będzie uczestniczył w wewnątrzpartyjnym sporze za pośrednictwem mediów. Swój komentarz ograniczył do słów: "Zły to ptak, który własne gniazdo kala".
zew, PAP