Prof. Edmund Wnuk-Lipiński, rektor Collegium Civitas, twierdzi na łamach "Rzeczpospolitej", że przyszłoroczne wybory parlamentarne wygra PO, a dla PiS może to być rok marginalizacji.
Zdaniem Wnuka-Lipińskiego odpływ działaczy od partii Jarosława Kaczyńskiego nasili się przed wyborami, gdy część z nich się zorientuje, że nie dostanie premiowanych miejsc na listach wyborczych. Wtedy nie będą mieli nic do stracenia i przejdą do partii Polska Jest Najważniejsza. Co zaś się tyczy tej ostatniej, to - zdaniem Wnuk-Lipińskiego - musi się ona zdecydować, czy chce być PiS bis, tylko bez Kaczyńskiego, czy też chrześcijańską demokracją, wyraźnie się od PiS różniącą. - Potencjalni zwolennicy PJN mogą się odwrócić od tej partii, jeżeli nie przetnie ona pępowiny, łączącej ją z prezesem PiS - ostrzega Wnuk-Lipiński.
Rozmówca "Rzeczpospolitej" nie przewiduje, by rząd - przed wyborami - podjął oczekiwane reformy. Ale potem - przez trzy lata - nie będzie żadnych wyborów, nastąpi zatem idealny czas na zmiany. Jeśli jednak konieczne reformy nie zostaną przeprowadzone w pierwszym roku po wyborach, to w ogóle ich nie będzie. A wtedy PO straci poparcie nawet najbardziej zdeterminowanych sympatyków.
Wnuk-Lipiński sądzi, że rządowi uda się przekonać społeczeństwo do reformy służby zdrowia. Profesor nie jest natomiast pewien, czy rząd Donalda Tuska zdoła przekonać obywateli do reformy finansów publicznych, np. rezygnacji z ulg w podatkach, odejścia od przywilejów branżowych, emerytur mundurowych czy KRUS.
zew, "Rzeczpospolita", PAP