Firmy ubezpieczeniowe będą nadal mogły stosować zniżki bądź zwyżki wobec konkretnych grup kierowców, np. kobiet lub osób do 25. roku życia, o ile z wyliczeń firmy wynika, że dana grupa kierowców powoduje mniej lub więcej wypadków. Właściciel firmy nie będzie mógł jednak odmówić wykonania usługi, powołując się na stereotyp na temat jakiejś grupy obywateli, np. firma transportowa nie będzie mogła zastrzec, że będzie wozić tylko osoby o określonym kolorze skóry. Przy czym nie będzie można powoływać się na przepisy ustawy w życiu prywatnym, a więc właściciel mieszkania będzie mógł wynajmować swój lokal np. tylko osobom bezdzietnym.
Każdy, wobec kogo zasada równego traktowania została naruszona, będzie miał prawo do odszkodowania. Co więcej, w takich sprawach nie będzie stosowana zasada domniemania niewinności, czyli osoba oskarżona o dyskryminację musi udowodnić, że się jej nie dopuściła. Zgodnie z zaleceniami UE, ustawa wyznacza organ, który będzie zajmować się monitorowaniem oraz promowaniem zasady równego traktowania. W Polsce będzie nim Rzecznik Praw Obywatelskich, a nie, jak w wielu innych krajach, osobny urząd. Według krytyków tego rozwiązania, może ono okazać się sprzeczne z zagwarantowaną w konstytucji niezawisłością urzędu RPO, a także okazać się trudne w realizacji bez rozbudowania tej instytucji. Zgodnie z ustawą, pozostanie także urząd Pełnomocnika Rządu ds. Równego Traktowania.
Ustawa budzi wątpliwości konstytucyjne - jeszcze podczas prac w komisjach niektórzy posłowie zapowiadali zaskarżenie jej do Trybunału Konstytucyjnego. Wcześniej ustawę negatywnie oceniło kilkadziesiąt organizacji pozarządowych, zrzeszonych w Koalicji na Rzecz Równych Szans. Zdaniem wiceprezes Polskiego Towarzystwa Prawa Antydyskryminacyjnego Karoliny Kędziory ustawa wprowadza do polskiego prawa nowe przepisy, które wzmocnią ochronę przed dyskryminacją, pomogą m.in. w dochodzeniu odszkodowań. Jednak stopień, w jakim chroni przed dyskryminacją, jest absolutnym minimum, jakiego wymaga UE. - Problem w tym, że nie wszystkie grupy chronione są w takim samym stopniu w różnych obszarach. Np. ochrona przed dyskryminacją w edukacji dotyczy jedynie rasy, narodowości i pochodzenia etnicznego. Nie ma tam np. niepełnosprawnych, którzy są często dyskryminowani pod tym względem. Podobnie jest, jeśli chodzi o dostęp do towarów i usług, nierozwiązana więc pozostaje np. kwestia korzystania z bankomatów przez osoby niewidome - tłumaczyła Kędziora.
Pełnomocniczka rządu ds. równego traktowania Elżbieta Radziszewska tłumaczyła podczas prac nad ustawą, że ma ona implementować do polskiego prawa dyrektywy UE. Kędziora podkreśla, że trwają już prace nad nową dyrektywą, która wzmocni ochronę przed dyskryminacją. Oficjalnie Polska tę inicjatywę popiera, jednak nie skorzystała z okazji, by w ustawie antydyskryminacyjnej dać temu wyraz i pójść krok naprzód. - Sukcesem jest to, że w końcu mamy przepisy antydyskryminacyjne poza kodeksem pracy, które wypełniają minimum ochrony, do której zobowiązuje nas członkostwo w UE. Z drugiej jednak strony, większość państw członkowskich minimum to traktuje jedynie jako punkt wyjścia. W naszej konstytucji jest napisane, że mamy prawo być równo traktowani, a nie: równo traktowani bez względu na niektóre cechy - przekonywała Kędziora.
PAP, arb