- W katastrofie smoleńskiej najważniejsze było to, że podjęto próbę lądowania w warunkach klimatycznych, braku widoczności, w których absolutnie ta próba lądowania nie powinna mieć miejsca. Wszystkie inne kwestie są to sprawy dodatkowe. One mogły utrudnić sytuację. Ale to jest podstawowy powód i radziłbym nie szukać jakiś ekstra nadzwyczajnych wytłumaczeń, bo niestety - w moim przekonaniu - sprawa jest w sposób arcybolesny prosta – stwierdził prezydent Bronisław Komorowski w rozmowie z TVP Info. To stwierdzenie oburzyło wielu komentatorów, uważających, że Komorowski nie miał prawa wyrażać takiej opinii przed zakończeniem śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej.
Kategoryczne opinie krytyków prezydenta dziwią - Bronisław Komorowski nie obciążył przecież winą za katastrofę konkretnych osób, nie zrzucił odpowiedzialności na pilotów i na ich dysponentów, nie oczyścił z podejrzeń rosyjskich kontrolerów. Prezydent wyraził jedynie swoją opinię, wspartą argumentami w postaci niemal wszystkich materiałów, opinii i przypuszczeń w tej sprawie, z którymi mogła zapoznać się opinia publiczna. Arcybolesna prawda jest nawet brutalniejsza, niż to co powiedział prezydent – Tu-154M 10 kwietnia w ogóle nie powinien był wystartować.
Jeśli ktoś uważa, że mimo wszystko prezydent Komorowski popełnił faux pas – to co powiedzieć o Antonim Macierewiczu, który w wywiadzie dla Radia Maryja jednoznacznie stwierdza, że samolot prezydencki został naprowadzony na ścieżkę katastrofy przez rosyjskich kontrolerów lotu, którzy wcześniej mieli kontakt z Moskwą. W odróżnieniu od prezydenta Komorowskiego Macierewicz nie ma złudzeń – nie było żadnej katastrofy tylko spisek i zamach, za którym stoją Rosjanie.
W odróżnieniu od Bronisława Komorowskiego – Antoni Macierewicz i PiS starają się maksymalnie upolitycznić katastrofę – tak by stała się ona tematem niekończących się dyskusji i paliwem politycznym dla partii Jarosława Kaczyńskiego. PiS konsekwentnie tworzy konstrukcję martyrologiczną, która ma powiązać katastrofę na lotnisku Siewiernyj ze zbrodnią katyńską. To z kolei ma się stać fundamentem alternatywnej historii i alternatywnego państwa. Dlatego też media skupione wokół Prawa i Sprawiedliwości przestały ostatnio zwracać uwagę na prace polskich i rosyjskich komisji oraz prokuratur i zaczęły kłaść nacisk na – ich zdaniem - niezgodne z prawem oddanie śledztw stronie rosyjskiej. Takie postawienie sprawy pozwala Macierewiczowi i jego zwolennikom na totalną krytykę wszelkich ustaleń MAK-u i polskich wątpliwości co do tego opracowania, ponieważ z gruntu uznaje się wszystko to za niewiarygodne. Tak samo traktowane są ustalenia polskiej komisji Jerzego Millera i polskiej prokuratury. Najprawdopodobniej zresztą gdyby dochodzenia prowadzone były wyłącznie przez stronę polską, a Rosjanie pełniliby tylko rolę pomocniczą – i tak śledztwo uznano by za niewiarygodne, a stronę rosyjską oskarżono by o blokowanie dostępu do materiałów, informacji i świadków.
Niezależnie kto i jak będzie prowadzić dochodzenie i kto się podpisze pod wnioskami komisji i protokołami prokuratury, grupa zwolenników teorii spiskowych to zakwestionuje. Prawda będzie bowiem dla nich zbyt arcybolesna.
Jeśli ktoś uważa, że mimo wszystko prezydent Komorowski popełnił faux pas – to co powiedzieć o Antonim Macierewiczu, który w wywiadzie dla Radia Maryja jednoznacznie stwierdza, że samolot prezydencki został naprowadzony na ścieżkę katastrofy przez rosyjskich kontrolerów lotu, którzy wcześniej mieli kontakt z Moskwą. W odróżnieniu od prezydenta Komorowskiego Macierewicz nie ma złudzeń – nie było żadnej katastrofy tylko spisek i zamach, za którym stoją Rosjanie.
W odróżnieniu od Bronisława Komorowskiego – Antoni Macierewicz i PiS starają się maksymalnie upolitycznić katastrofę – tak by stała się ona tematem niekończących się dyskusji i paliwem politycznym dla partii Jarosława Kaczyńskiego. PiS konsekwentnie tworzy konstrukcję martyrologiczną, która ma powiązać katastrofę na lotnisku Siewiernyj ze zbrodnią katyńską. To z kolei ma się stać fundamentem alternatywnej historii i alternatywnego państwa. Dlatego też media skupione wokół Prawa i Sprawiedliwości przestały ostatnio zwracać uwagę na prace polskich i rosyjskich komisji oraz prokuratur i zaczęły kłaść nacisk na – ich zdaniem - niezgodne z prawem oddanie śledztw stronie rosyjskiej. Takie postawienie sprawy pozwala Macierewiczowi i jego zwolennikom na totalną krytykę wszelkich ustaleń MAK-u i polskich wątpliwości co do tego opracowania, ponieważ z gruntu uznaje się wszystko to za niewiarygodne. Tak samo traktowane są ustalenia polskiej komisji Jerzego Millera i polskiej prokuratury. Najprawdopodobniej zresztą gdyby dochodzenia prowadzone były wyłącznie przez stronę polską, a Rosjanie pełniliby tylko rolę pomocniczą – i tak śledztwo uznano by za niewiarygodne, a stronę rosyjską oskarżono by o blokowanie dostępu do materiałów, informacji i świadków.
Niezależnie kto i jak będzie prowadzić dochodzenie i kto się podpisze pod wnioskami komisji i protokołami prokuratury, grupa zwolenników teorii spiskowych to zakwestionuje. Prawda będzie bowiem dla nich zbyt arcybolesna.