„Zima, zima, zima, pada pada śnieg. Jadą w Polskę pociągami...” - podśpiewuje sobie ostatnio minister Cezary Grabarczyk. Dokąd zabierze nas resort infrastruktury pod egidą ministra Grabarczyka? Nie wiadomo. Jednego możemy być pewni – będzie to jazda bez trzymanki.
Polska infrastruktura kolejowa znajduje się w opłakanym stanie. Minister Grabarczyk obiecuje cuda - gorzej jednak z ich realizacją. Z wielu powodów. Po pierwsze, kolej ma do nadrobienia zaległości z kilkudziesięciu lat. A obecny kryzys finansowy, który wprawdzie – jak przekonuje nasz minister finansów – Polski nie dotyczy, wywołuje mimo wszystko pewien wzrost cen. Wzrost cen benzyny, energii elektrycznej – to wystarczy, by zmniejszyła się liczba podróżujących kolejami. To z kolei powoduje mniejszy przychód ze sprzedaży biletów itd.
Po drugie, kończą się pieniądze. Nie wiadomo nawet, czy ukończone zostaną wszystkie odcinki autostrad. Nie wiadomo, czy na czas zakończą się prace przy Stadionie Narodowym, choć trzeba przyznać, że premier Tusk wraz z prezydent Gronkiewicz-Waltz ładnie wyglądali pod jemiołą… To jest pod wiechą.
Po trzecie, zarządzanie polską siecią kolejową wymaga poważnych zmian zarówno systemowych, jak choćby wpuszczenie na tory na szeroką skalę prywatnych spółek, oraz personalnych, jak zatrudnienie kompetentnych osób: inżynierów, technologów, logistyków. Pierwszego rodzaju zmian szybko się spodziewać nie możemy. To tak, jakby wilkowi kazać przejść na wegetarianizm. Drugich – tym bardziej. Ciężko jest bowiem znaleźć inżynierów, technologów i logistyków, którzy byliby jednocześnie kolegami ministra Grabarczyka. A jak wiadomo minister Grabarczyk dba o swoich kolegów.
Mimo tych przeszkód, minister Grabarczyk zapewnił w Sejmie, że „po decyzjach, które właśnie są podejmowane święta wielkanocne i szczyt przewozowy będą przebiegały w zupełnie innych warunkach". Warto podzielać jego optymizm. Nigdy już bowiem latryny nie będą takie czyste. Wars nie obniży tak bardzo stawek za parówki z tanim ketchupem. Już nigdy perony nie będą wyszorowane na glanc. Już nigdy na każdym rogu, tak transparentnie, nie będą wisieć rozkłady jazdy. Kontrolerzy nie będą już wywalać na zbity pysk. Już nigdy. Już nigdy bilety nie będą tak tanie. A siedzenia takie wygodne.
Naprawdę nie możemy narzekać. Do domu będziemy mogli dostać się nie tylko pociągiem, ale także drogą morską. W końcu, jak twierdzi minister Grabarczyk, minister infrastruktury odpowiada także za gospodarkę morską. Zawsze chciałem popłynąć do domu tratwą. A jeśli rzeki wyschną, będę mógł przesłać e-kartkę. Minister Grabarczyk obiecał wszakże, iż jego resort przygotował ustawę telekomunikacyjną, dzięki której nastąpi przyspieszona budowa internetu szerokopasmowego.
A prawda jest taka, że jedyną osobą, która na pewno dotrze na święta wielkanocne do domu będzie minister Grabarczyk. Od czego są rządowe helikoptery.
Po drugie, kończą się pieniądze. Nie wiadomo nawet, czy ukończone zostaną wszystkie odcinki autostrad. Nie wiadomo, czy na czas zakończą się prace przy Stadionie Narodowym, choć trzeba przyznać, że premier Tusk wraz z prezydent Gronkiewicz-Waltz ładnie wyglądali pod jemiołą… To jest pod wiechą.
Po trzecie, zarządzanie polską siecią kolejową wymaga poważnych zmian zarówno systemowych, jak choćby wpuszczenie na tory na szeroką skalę prywatnych spółek, oraz personalnych, jak zatrudnienie kompetentnych osób: inżynierów, technologów, logistyków. Pierwszego rodzaju zmian szybko się spodziewać nie możemy. To tak, jakby wilkowi kazać przejść na wegetarianizm. Drugich – tym bardziej. Ciężko jest bowiem znaleźć inżynierów, technologów i logistyków, którzy byliby jednocześnie kolegami ministra Grabarczyka. A jak wiadomo minister Grabarczyk dba o swoich kolegów.
Mimo tych przeszkód, minister Grabarczyk zapewnił w Sejmie, że „po decyzjach, które właśnie są podejmowane święta wielkanocne i szczyt przewozowy będą przebiegały w zupełnie innych warunkach". Warto podzielać jego optymizm. Nigdy już bowiem latryny nie będą takie czyste. Wars nie obniży tak bardzo stawek za parówki z tanim ketchupem. Już nigdy perony nie będą wyszorowane na glanc. Już nigdy na każdym rogu, tak transparentnie, nie będą wisieć rozkłady jazdy. Kontrolerzy nie będą już wywalać na zbity pysk. Już nigdy. Już nigdy bilety nie będą tak tanie. A siedzenia takie wygodne.
Naprawdę nie możemy narzekać. Do domu będziemy mogli dostać się nie tylko pociągiem, ale także drogą morską. W końcu, jak twierdzi minister Grabarczyk, minister infrastruktury odpowiada także za gospodarkę morską. Zawsze chciałem popłynąć do domu tratwą. A jeśli rzeki wyschną, będę mógł przesłać e-kartkę. Minister Grabarczyk obiecał wszakże, iż jego resort przygotował ustawę telekomunikacyjną, dzięki której nastąpi przyspieszona budowa internetu szerokopasmowego.
A prawda jest taka, że jedyną osobą, która na pewno dotrze na święta wielkanocne do domu będzie minister Grabarczyk. Od czego są rządowe helikoptery.