Film „Mgła” Joanny Lichockiej i Marii Dłużewskiej jest dokumentem, ponieważ przez pryzmat wypowiedzi byłych pracowników Kancelarii prezydenta Lecha Kaczyńskiego prezentuje przebieg katastrofy z 10 kwietnia 2010 roku. Jest też filmem autentycznym na tyle, na ile autentyczne i szczere są wypowiedzi jego bohaterów. Na pewno jednak nie jest filmem, który powstał, by w sposób obiektywny przedstawić sytuacje i działania, które doprowadziły do katastrofy.
„Mgła" jest filmem politycznym, zapisem przekonań i opinii pewnej grupy ludzi, nie tylko współpracowników zmarłego prezydenta, ale przecież również polityków. zebranych ponad pół roku po katastrofie. To również materiał, który będzie wykorzystywała propagandowo partia, z którą współpracował Lech Kaczyński, czyli Prawo i Sprawiedliwość. Wszak kreowanie mitu męczeństwa i wyjątkowości osoby prezydenta i jego dokonań jest w pełnym rozkwicie.
Jeśli spojrzeć na rzecz z politycznej perspektywy, trzeba stwierdzić, że film jest jednym wielkim oskarżeniem przeciwników Lecha Kaczyńskiego. Przedstawiciele rządu są oskarżani o to, że z inspiracji rosyjskiej dokonali podziału wizyt prezydenta i premiera w rocznicę zbrodni katyńskiej. Są oskarżani również o to, że próbowali Lecha Kaczyńskiego zmarginalizować i zmusić do rezygnacji z wizyty w Katyniu. Tych oskarżeń jest zresztą w filmie znacznie więcej – pojawiają się w nim zarzuty, że po śmierci prezydenta Kaczyńskiego politycy PO przejmowali władzę prezydencką bezprawnie i od razu zmarginalizowali dotychczasowych urzędników kancelarii. Stronę rządową oskarża się wprost o działania nieetyczne. Nie ma natomiast w filmie próby wyjaśnienia przyczyn katastrofy. Nie ma żadnych teorii spiskowych, żadnych sugestii, żadnych oskarżeń.
W filmie jest też niewątpliwie duża doza autentyczności. Bez wątpienia autentyczne są te wypowiedzi, które dotyczą osobistych odczuć pracowników Lecha Kaczyńskiego w zderzeniu z tragedią i śmiercią wielu bliskich osób, przyjaciół, kolegów. Tam, gdzie mamy emocjonalne, osobiste wypowiedzi i wspomnienia, film jest poruszający. Tam, gdzie ludzie Lacha Kaczyńskiego wchodzą w rolę oskarżycieli - jest już tylko materiałem politycznym.
Jednostronne spojrzenie na katastrofę smoleńską prezentowane we "Mgle" jest uczciwe, ale mylące. Pracownicy Kancelarii Prezydenta wypowiadają się tak, jakby to oni mieli monopol na prawdę w tej sprawie. Próbują przedstawić Lecha Kaczyńskiego i jego działania jako jedyne działania zgodne z polską racją stanu i interesem narodowym. To teza, która będzie propagandowo wykorzystywana dla budowy mitu Lecha Kaczyńskiego.
Jeśli spojrzeć na rzecz z politycznej perspektywy, trzeba stwierdzić, że film jest jednym wielkim oskarżeniem przeciwników Lecha Kaczyńskiego. Przedstawiciele rządu są oskarżani o to, że z inspiracji rosyjskiej dokonali podziału wizyt prezydenta i premiera w rocznicę zbrodni katyńskiej. Są oskarżani również o to, że próbowali Lecha Kaczyńskiego zmarginalizować i zmusić do rezygnacji z wizyty w Katyniu. Tych oskarżeń jest zresztą w filmie znacznie więcej – pojawiają się w nim zarzuty, że po śmierci prezydenta Kaczyńskiego politycy PO przejmowali władzę prezydencką bezprawnie i od razu zmarginalizowali dotychczasowych urzędników kancelarii. Stronę rządową oskarża się wprost o działania nieetyczne. Nie ma natomiast w filmie próby wyjaśnienia przyczyn katastrofy. Nie ma żadnych teorii spiskowych, żadnych sugestii, żadnych oskarżeń.
W filmie jest też niewątpliwie duża doza autentyczności. Bez wątpienia autentyczne są te wypowiedzi, które dotyczą osobistych odczuć pracowników Lecha Kaczyńskiego w zderzeniu z tragedią i śmiercią wielu bliskich osób, przyjaciół, kolegów. Tam, gdzie mamy emocjonalne, osobiste wypowiedzi i wspomnienia, film jest poruszający. Tam, gdzie ludzie Lacha Kaczyńskiego wchodzą w rolę oskarżycieli - jest już tylko materiałem politycznym.
Jednostronne spojrzenie na katastrofę smoleńską prezentowane we "Mgle" jest uczciwe, ale mylące. Pracownicy Kancelarii Prezydenta wypowiadają się tak, jakby to oni mieli monopol na prawdę w tej sprawie. Próbują przedstawić Lecha Kaczyńskiego i jego działania jako jedyne działania zgodne z polską racją stanu i interesem narodowym. To teza, która będzie propagandowo wykorzystywana dla budowy mitu Lecha Kaczyńskiego.