W jego opinii, odpowiedzialność Polaków za katastrofę smoleńską jest ewidentna. - Samolot się spóźnił, chciał nadrobić czas. Nie powinien startować, a w ogóle już lądować. Czego tu jeszcze szukać? - stwierdził były prezydent. - Od tego trzeba zacząć, że ten wyjazd nie powinien mieć w ogóle miejsca. Premier nas reprezentował. Prezydent mógł dać mu tekst i żądać, że ma przeczytać nad grobami - mówił Wałęsa.
W jego ocenie na rosyjskich kontrolerów na lotnisku był wywierany pewien nacisk. - Ale jaki? Jeśli oni zadzwonili co robić, bo Polacy chcą lądować, a pogoda jest zła, to prawdopodobnie z Moskwy odpowiedź była taka: maksymalnie im to trzeba ułatwić, bo będzie wielki skandal, jak nie puścimy prezydenta Polski. Oni byli w sytuacji bez wyjścia - ocenił Wałęsa.
pap, ps