Wildstein mówił do zgromadzonych, że nie chodzi o obronę dziennikarzy, którzy tracą swoje programy, ale o to, "by widzowie mogli zapoznać się z różnymi poglądami i mogli uczestniczyć w debacie". Dodał, że nie można pozwolić na to, by media stały się "gończą sforą rządzących w kraju". Z kolei Pospieszalski, którego program ma zostać zdjęty z anteny z końcem lutego, ocenił, że jego program jest zagrożony, bo wraz ze współautorką filmu "Solidarni 2010" Ewą Stankiewicz pozwolili "ludziom z ulicy" zabrać głos i pokazał, co ludzie naprawdę myślą o katastrofie smoleńskiej.
Wśród protestujących były też osoby znane z ubiegłorocznej obrony krzyża przed Pałacem Prezydenckim, m.in. aktor Mariusz Bulski, który wystąpił w filmie Pospieszalskiego i Stankiewicz. Obecny był też warszawski radny Andrzej Melak, brat Stefana Melaka, który zginął w katastrofie smoleńskiej. Część manifestujących miała maski przedstawiające twarze m.in. Anity Gargas, Pospieszalskiego, Wildsteina i Tomasza Sakiewicza z ustami zaklejonymi czarną taśmą. W rozsyłanym przez organizatorów zaproszeniu na demonstrację napisano, że to ludzie, którzy "za niewłaściwe poglądy zostali zwolnieni, są szykanowani, wykluczani lub czasem wręcz represjonowani. Realizując powinność każdego dziennikarza, dążyli do prawdy i patrzyli na ręce władzy".
PAP, arb