Jaruzelski może zeznawać tylko przez dwie godziny w tygodniu

Jaruzelski może zeznawać tylko przez dwie godziny w tygodniu

Dodano:   /  Zmieniono: 
Wojciech Jaruzelski (fot. Wikipedia) 
Rozprawy w procesie gen. Wojciecha Jaruzelskiego i innych oskarżonych o "sprawstwo kierownicze" zabójstwa robotników z Wybrzeża w grudniu 1970 r. mogą się odbywać najwyżej raz w tygodniu i trwać do 2 godzin - orzekli biegli lekarze. Proces w tej sprawie trwa już ponad 10 lat.
W związku z problemami zdrowotnymi Jaruzelskiego i innego oskarżonego - byłego wicepremiera PRL Stanisława Kociołka - Sąd Okręgowy w Warszawie wystąpił do biegłych z Zakładu Medycyny Sądowej Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego o aktualną opinię na temat stanu zdrowia oskarżonych. W grudniu ubiegłego roku - od pierwszego dnia świąt Bożego Narodzenia - Jaruzelski przebywał w olsztyńskim szpitalu MSWiA, gdzie był hospitalizowany z powodu zapalenia płuc i zaostrzenia niewydolności serca. Szpital opuścił 30 grudnia. Kociołek boryka się ze schorzeniami ortopedycznymi.

Z ekspertyzy lekarskiej wynika, że Kociołek może uczestniczyć w rozprawie nie dłużej niż 3 godziny dziennie. Co do Jaruzelskiego obostrzenia są surowsze - z uwagi na charakter jego schorzeń rozprawy mogą trwać najwyżej 2 godziny i nie można wyznaczać ich częściej niż raz w tygodniu. Lekarze zalecili, aby w czasie rozprawy zarządzać przerwę, w której oskarżony mógłby przyjąć leki, a sala rozpraw była wywietrzona. Wyjaśnienia Jaruzelski może składać "w wygodnej pozycji", niestojącej.

Od listopada 2009 r. w procesie trwa tzw. zaliczanie materiału dowodowego - ostatnia czynność przed zamknięciem przewodu, mowami końcowymi stron i wyrokiem. Na wniosek obrony odczytywane są niektóre dokumenty z akt sprawy. W listopadzie obrońca generała, mec. Jan Borowicz wskazywał, że zaliczanie materiałów powinno się zakończyć w lutym.

Na ławie oskarżonych zasiadają: ówczesny szef MON 87-letni gen. Jaruzelski, wicepremier PRL 77-letni Stanisław Kociołek i trzej dowódcy jednostek wojska tłumiących robotnicze protesty. Żaden z nich nie przyznaje się do winy. Grozi im nawet dożywocie.

PAP, arb