Odnosząc się do krytyki, która spadła na Prokuratorię ze strony części rodzin w związku z upublicznieniem informacji o kwocie zadośćuczynienia, Dziurda powiedział, że Prokuratoria chciała w ten sposób dotrzeć z informacją do wszystkich, których może ona dotyczyć. - Najpierw zostały przeprowadzone bezpośrednie rozmowy ze wszystkimi osobami, które zgłosiły się do Prokuratorii. I dopiero kiedy okazało się, że jednak zgłosiła się stosunkowo niewielka część rodzin - ok. 30 osób - zapadła decyzja o upublicznienia informacji o zadośćuczynieniu. Nie mieliśmy pewności, czy ta informacja dotarła do wszystkich i nie mieliśmy innego sposobu, by ją wszystkim przedstawić - wyjaśniał Dziurda. - Nie ma legalnego sposobu, żeby uzyskać dane wszystkich osób, które mieszczą się w tej grupie rodzin - wszystkich rodziców, wszystkich dzieci, a ponadto wiadomo też, że nie wszyscy życzyliby sobie telefonu czy pisma z Prokuratorii Generalnej. Wiele osób mówi, że ta propozycja jest przedwczesna, ponieważ one nie chcą rozmawiać teraz albo nie chcą rozmawiać w ogóle. No więc zmuszanie ich do takiego kontaktu bezpośredniego na pewno byłoby co najmniej niedelikatnością - dodał.
Dziurda powiedział, że propozycja nie pojawiła się nagle - rozmowy z rodzinami ofiar katastrofy smoleńskiej, trwały od lipca. Pytany, czy zawarto już pierwsze ugody, powiedział, że na to jest jeszcze za wcześnie. - Myślę, że wszyscy zastanawiają się nad tymi propozycjami w tej chwili i tu jakichś szybkich decyzji bym się nie spodziewał. Sprawa jest bardzo delikatna i nie ma pośpiechu z żadnej strony - ocenił.
21 stycznia Prokuratoria Generalna upubliczniła informację o propozycji, by każdy z bliskich ofiar katastrofy smoleńskiej otrzymał po 250 tys. zł zadośćuczynienia. Każdy z najbliższych członków rodzin ofiar - małżonek, dzieci i rodzice - kto zgłosi się do Prokuratorii i wyrazi wolę zawarcia ugody, otrzyma zadośćuczynienie w zaproponowanej wysokości za krzywdę niemajątkową związaną ze śmiercią osoby bliskiej - jak stanowi art. 446 paragraf 4 Kodeksu cywilnego. Z propozycji będą mogli skorzystać wszyscy najbliżsi ofiar katastrofy. Roszczenie w tej sprawie jest możliwe przez 3 lata od momentu zaistnienia katastrofy.
Pełnomocnicy rodzin krytykują tę propozycję bądź jej nie komentują. Mec. Bartosz Kownacki, reprezentujący sześć rodzin ofiar katastrofy, uznał kwoty zaproponowane przez Prokuratorię za "żenująco niskie" w porównaniu z odszkodowaniami wypłacanymi przez cywilne linie lotnicze. - Tam minimalne odszkodowanie to jest milion złotych - podkreślił. Dodał też, że rodziny, które reprezentuje, są "oburzone upublicznieniem tej informacji".
PAP, arb