Przeszłość tych panów
Jak dodał Szczepański, obecny szef gabinetu ministra, Marcin Barański wcześniej pracował w Księgarni i Antykwariacie w Łodzi, kandydował z listy PO do tamtejszej Rady Miasta, a także pełnił funkcję rzecznika prasowego łódzkiej Platformy. Obecny doradca w gabinecie ministra, Piotr Andrzej Kwaśniewski natomiast, poprzednio zatrudniony był w hurtowi farmaceutycznej.
- Gabinet polityczny, który jest tworzony, powinien przede wszystkim wspomagać ministra w określonych sprawach: to są drogi, koleje, Poczta Polska, a patrząc na przeszłość tych panów, żaden z nich się tymi rzeczami nie zajmował - ocenił polityk Sojuszu. Szczepański wymienił też kilkanaście nazwisk osób zatrudnionych m.in. w Poczcie Polskiej i PKP S.A. Według niego, zasiadająca w Zarządzie Poczty Agnieszka Sardecka to, podobnie jak minister, absolwentka prawa i administracji UŁ, a prywatnie - koleżanka wiceministra Jankowskiego, która pracowała z nim w firmie Polska-Press. Sardecka - dodał poseł SLD - była również członkiem zespołu ds. społecznych w komitecie wyborczym obecnej prezydent Łodzi Hanny Zdanowskiej.
Przy kampanii Zdanowskiej - według Szczepańskiego - pracowali też: wiceprezes Zarządu Banku Pocztowego Szymon Krzysztof Midera oraz jako szef sztabu wyborczego - prezes spółki POSTDATA, Zbigniew Papierski. Obaj - jak mówił poseł - to również bliscy współpracownicy Grabarczyka. Jeśli chodzi o PKP, to tam - jak dowodził - zatrudnienie znaleźli związani ze Zdanowską lub łódzką PO członkowie Zarządu PKP PLK S.A. - Alina Giedryś i Paweł Dziwisz. Funkcję zastępcy dyrektora oddziału Dworce PKP S.A. w Warszawie pełni z kolei - zdaniem Szczepańskiego - szef komisji rewizyjnej PO w Łodzi, Romuald Bosakowski.
Babki w piaskownicy ministra
Poseł Sojuszu przekonywał też, że w większości wymienionych przez niego spółek, nie było konkursów na kierownicze stanowiska, czy do rad nadzorczych, a osoby, które się tam znalazły mianował Grabarczyk. - A jeżeli były te konkursy, to z reguły ministerstwo miało większość osób, które decydowały o wyborze - zaznaczył.
Polityk SLD zapewnił, że nie neguje "ewentualnych kompetencji" osób, które umieścił na swej liście. - Pokazujemy jedynie, że dzisiaj w Ministerstwie Infrastruktury głównym elementem, który jest brany pod uwagę, to znajomości z panem ministrem, bycie członkiem PO w Łodzi - podkreślił poseł Sojuszu. - Resort infrastruktury i podległe mu spółki to nie jest piaskownica, do której zaprasza się tylko kolegów, by razem z panem ministrem robili babki - dodał.
Szczepański zaapelował do premiera Donalda Tuska, by raz jeszcze przemyślał ewentualną dymisję Grabarczyka. - Zwracamy się z apelem do pana premiera, być może po zapoznaniu się z tą listą pan premier sam jeszcze raz zastanowi się, czy taka polityka prowadzona w resorcie infrastruktury jest właściwa i czy nadal pan minister Grabarczyk powinien pełnić swą funkcję - dodał poseł.
Grabarczyk we wtorek pytany przez dziennikarzy o sprawę listy SLD, mówił, że będzie mógł się odnieść do niej, gdy ją pozna. Zapewniał, że w spółkach Skarbu Państwa nie ma nikogo z jego rodziny. - Natomiast osoby, które znam, które darzę zaufaniem w związku z tym wiem, że prowadzą sprawy w sposób właściwy, mogą się w nich znaleźć - oświadczył minister.
Szef klubu PO Tomasz Tomczykiewicz pytany o zarzuty SLD, ocenił, że "jest to naturalne, iż na najbliższych współpracowników wybiera się ludzi, których przeszłość i rzetelność się zna. To naturalny dobór współpracowników". Zapewnił też, iż nie słyszał, żeby Grabarczyk wybierał swoich współpracowników, "inaczej, niż pod względem kompetencji". - Jestem przekonany, że głównym argumentem były jednak kompetencje, a kompetencje można ocenić u tych ludzi, których się zna, to naturalne - podkreślił Tomczykiewicz. Zastrzegł jednocześnie, że nie zna listy przygotowanej przez polityków Sojuszu i nie wie, czy jest prawdziwa.
zew, PAP