Klich komentując te zarzuty stwierdził, że "to jest walka nie tylko o usunięcie jego, ale o koncepcję funkcjonowania Komisji". - Ja jestem przeciwny badaniu wszystkich wypadków spadochronowych, złamań nóg na poziomie państwowym i wydawaniu na to pieniędzy podatników - powiedział. - Chcę zracjonalizować działania komisji, by nie zajmowała się bzdurami, tylko poważnymi rzeczami i nie rozbudowywała się bez końca, bo ciągle będzie przybywać nam rzeczy, które z punktu widzenia bezpieczeństwa lotów nie mają znaczenia - dodał. Jednocześnie Klich podważył obiektywizm swojego głównego oponenta - według niego Żurkowskiego odwołano pięć lat temu za nieudolność.
Pytany, jak odniesie się do zarzutów w związku z rolą akredytowanego przy MAK, odparł: - Jakim prawem ma to oceniać komisja, która mnie nie typowała do tego? To mogą ocenić specjaliści, rząd. Jednocześnie zapowiedział, że na stronie internetowej komisji opublikowane zostanie zarówno pismo, jakie członkowie komisji skierowali do Ministerstwa Infrastruktury oraz jego odwołanie w tej sprawie.
Klich pytany, czy spodziewa się swojego odwołania, bądź też sam zamierza się w tej sytuacji podać do dymisji, odparł: "absolutnie, jak ja bym się podał do dymisji, to po prostu przyznałbym rację oponentom". - Natomiast za decyzję pana ministra Grabarczyka nie mogę ręczyć, bo ona dopiero będzie przez niego podjęta - dodał. Przyznał, że jest już po pewnych rozmowach w Ministerstwie Infrastruktury. - Ale nie chcę tego ujawniać, decyzje będą w odpowiednim czasie - zaznaczył.
PAP, arb