Czy Klich złamał procedury?
- Doskonale pan wie, że moi generałowie dostali zgodę na udział w uroczystościach smoleńskich, że prawo z 2004 roku potwierdzone w instrukcji HEAD czyni ministra kompletnie poza procesem decyzyjnym, jeśli chodzi o to, kto jest wyznaczany na pokład jakiego środka lotniczego - podkreślił Klich. - Doskonale pan wie, że o godz. 14.29 9 kwietnia z kancelarii pana prezydenta wypłynęły notatki bezpośrednio do 36 pułku, przy pomocy których dokonał się rozdział osób pomiędzy dwa samoloty - dodał szef MON.
Macierewicz polemizował z Klichem. - Porozumienie z 2004 roku wyraźnie mówi, że wszystkie decyzje dotyczące wyznaczanego samolotu są podejmowane w porozumieniu z ministrem obrony narodowej. Pan wiedział, że oni będą musieli polecieć tym samolotem. Pan wiedział, kto tym samolotem leci na śmierć - powiedział poseł PiS.
Macierewicz zarzucił Klichowi, że nie zrobił nic, żeby zabezpieczyć tajne dokumenty, które mieli przy sobie podczas podróży do Smoleńska pasażerowie Tu-154M. Powiedział też, że minister obrony godzi się na stwierdzenie, że lot Tu-154M do Smoleńska był lotem cywilnym, a nie wojskowym. Poseł PiS ocenił też, że Klich nie bronił w sposób wystarczający honoru dowódcy Sił Powietrznych gen. Andrzeja Błasika.
Według Macierewicza minister Klich jest odpowiedzialny za to, że samolot Tu-154M był remontowany w zakładach w rosyjskiej Samarze, a mimo remontu "było 16 istotnych usterek, łącznie z usterką bloku autopilota". - MAV Telekom wygrał przetarg na modernizację Tu-154M, bo przedstawił najlepszą ofertę - wyjaśnił Klich.
"Dzielni wywiadowcy z WSI"
Poseł PiS wyraził zdanie, że Klich powinien wskazać jako właściwe do badania przyczyn katastrofy smoleńskiej porozumienie polsko-rosyjskie z 1993 roku zamiast konwencji chicagowskiej. - Jak można procedować według czegokolwiek, jeśli jest tam tylko jeden akapit mówiący o wspólnym wyjaśnianiu katastrof lotniczych? Do tego, żeby to było podstawą do pracy z Rosjanami musiałyby być przepisy wykonawcze. Ile by to trwało? - odpowiadał Klich.
Macierewicz powiedział również, że Klich "bezczelnie mówił nieprawdę", zarzucając mu, że nie działał na rzecz odbudowy kontrwywiadu wojskowego. - Czy pana dzielni wywiadowcy z WSI, czy ktoś zupełnie inny zdobył dokumenty, na których oparta jest cała obrona Rzeczypospolitej. Kto te dokumenty do kraju przywiózł? - pytał.
"Smutny obraz pełen pychy"
Marek Opioła (PiS) powiedział podczas debaty, że kiedy patrzy na ministra Klicha, to widzi "smutny obraz nierzetelnej, pełnej pychy osoby o braku jakiejkolwiek pokory wobec własnych oczywistych błędów". - To wyjątkowo niebezpieczne, kiedy taką osobą okazuje się minister obrony narodowej - dodał. Poseł powiedział, że z oburzeniem ogląda, jak Klich, zgodnie z maksymą, że najlepszą obroną jest atak, a zmarli bronić się nie mogą, próbuje przerzucić odpowiedzialność za wypadki sił powietrznych ostatnich lat na śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
- Ocenę tego, że odpowiedzialny za bezpieczeństwo minister po katastrofie lotniczej, w której traci szefa państwa i wszystkich swoich dowódców, zrzuca winę na tragicznie zmarłego prezydenta oraz generała, pomijając własne zaniedbania, pozostawiam bez komentarza - powiedział poseł PiS. Zdaniem Opioły "odwrócenie uwagi od karygodnych błędów ministra Klicha każe zastanowić się czy przypadkiem nie mamy do czynienia z kolejnym ministrem, który zamiast podać się do dymisji, po serii niepowodzeń i afer, otrzyma bukiet kwiatów".
- Ilekroć słyszę słowa ministra Klicha tęsknię za czasami ludzi honoru, czasami kiedy to ministrowie sami podawali się do dymisji, przyznając się do błędu. Niestety, my w zamian mamy ministra, który wszystko robi doskonale. To nic, że mu kompletnie nie wychodzi, a jego błędy są bardzo kosztowne - giną ludzie - powiedział Opioła.
- Nigdy, w żadnej wypowiedzi publicznej nie wypowiedziałem się w nieelegancki sposób o panu prezydencie Lechu Kaczyńskim - zapewnił Klich.
zew, PAP