Gowin przyznał jednocześnie, że na słabe oceny PO wpływ miała reakcja rządu na raport MAK, która - jak zauważył - przez część opinii publicznej została odebrana jako niewystarczająca oraz sytuacja na kolei. - Mówię to wysiadając z pociągu, który jest spóźniony 1,5 godziny i szlag mnie trafia - zaznaczył. Jego zdaniem, Platforma musi przeprowadzić przed wyborami istotne reformy, których oczekują wyborcy - m.in. ustawę o emeryturach mundurowych, dokończenie reformy służby zdrowia oraz ustawy poszerzające wolność gospodarczą.
Gowin podkreślił, że powszechna mobilizacja wyborców PO z 2007 roku wcale nie musi się powtórzyć. - Paliwo "antypisowskie" się wyczerpuje, podzielenie Polski między dwa zwalczające się plemiona jest szkodliwe z punktu widzenia interesu państwa, PO nie powinna tego konfliktu eskalować - ocenił poseł. Podkreślił jednak, że polska prezydencja jest szansą na wzrost prestiżu naszego kraju, a co za tym idzie, na wzrost notowań Platformy. - Ale i tak rozstrzygać będzie sytuacja gospodarcza - uważa.
Polityk przyznaje, że najbardziej zależy mu na poparciu PO ze strony inteligencji. Niektórzy politycy Platformy przyznają, że część "wykształciuchów" może nie pójść na wybory, bo rozczarowali się rządami PO.
pap, ps