Bitwa na pięści
Klich zaznaczył, że według jego oceny, organizując wideokonferencję "chciano sprowadzić dyskusję o katastrofie do tego, aby wszyscy zaczęli się bić na pięści. - W Rosji nie dzieje się nic przypadkowo, to nie jest tak, że grupa ekspertów sobie coś poopowiada - zaznaczył. - Dziwię się, że eksperci rosyjscy nie wypowiadają się w obecności polskich specjalistów, a jako partnerów dyskusji dobierają sobie wyłącznie dziennikarzy - zaznaczył Klich.
Klich przyznał, że w sprawie przyczyn katastrofy smoleńskiej większość błędów spoczywa po polskiej stronie i o tym opinia publiczna wie już od dawna. - Nikt nie przeczy, że po naszej stronie było bardzo dużo błędów, zaniechań, niedociągnięć w szkoleniu, tylko po co nam wmawiać dziesięć razy coś, o czym już wiemy - dodał.
Rosjanie złamali swoje przepisy
Były polski akredytowany przy Międzypaństwowym Komitecie Lotniczym (MAK) ocenił, że część zarzutów, które padały podczas wideokonferencji, było kuriozalnych. - Rosjanie w ogóle nie odnieśli się do działań kontrolerów, na smoleńskim lotnisku byli zresztą kontrolerzy wojskowi i cywilom nic do tego, żeby oceniać ich prace - powiedział. Zaznaczył, że wbrew twierdzeniom rosyjskich ekspertów o niemożliwości zamknięcia lotniska smoleńskiego 10 kwietnia kierownik strefy lądowania zeznawał już wcześniej, że istnieje procedura zamykania lotniska w przypadku złych warunków atmosferycznych.
Klich dodał, że brak lidera, czyli miejscowego nawigatora naprowadzania, na pokładzie polskiego samolotu, był błędem rosyjskim. - To Rosjanie nie powinni przyjąć naszego samolotu bez lidera, bo takie mają wewnętrzne przepisy - zaznaczył.
Wskazał także, iż polskich badaczy nie dopuszczono do oblotu mającego pokazać funkcjonowanie przyrządów na smoleńskim lotnisku, a strona rosyjska naruszyła załącznik 13 do Konwencji Chicagowskiej, który sama przyjęła jako prawną podstawę badań. - Dobrze, że nasza komisja bardzo szybko zareagowała jeszcze w czwartek i odpowiedziała na wiele z tych zarzutów zaprezentowanych na wideokonferencji - ocenił. Były polski akredytowany przy MAK dodał także, że nie wie czy trzej zabierający głos na wideokonferencji rosyjscy eksperci współpracowali z MAK i jak wyglądała ta ewentualna współpraca.
Trzeba było dwujęzycznie
Polska komisja wskazywała, że rosyjscy eksperci zabierający głos na wideokonferencji nie zapoznali się z całością materiałów, na przykład z uwagami strony polskiej do raportu MAK. Klich przyznał jednak, że polskie uwagi do raportu MAK przekazane stronie rosyjskiej powinny być sformułowane wyłącznie w języku rosyjskim i ponadto angielskim. Wtedy do opublikowanego na stronach internetowych raportu MAK zostałaby dołączona rosyjsko- bądź angielskojęzyczna wersja tych uwag, z którą mogłaby się łatwiej zapoznać światowa opinia.
Na zorganizowanej przez agencję RIA-Novosti wideokonferencji rosyjscy eksperci oświadczyli, że głównymi przyczynami katastrofy smoleńskiej były błędy w przygotowaniu lotu, formowaniu i treningach załogi, brak treningów na symulatorze, nieznajomość lotniska oraz niski poziom przygotowania polskiego 36. specpułku. - 10 kwietnia 2010 roku załoga tupolewa nie miała prawa lądować w panujących warunkach, a rosyjscy kontrolerzy nie mieli prawa zamknąć lotniska w Smoleńsku - mówił prezes fundacji rozwoju infrastruktury transportu powietrznego "Partner rosyjskiego lotnictwa" Oleg Smirnow.
zew, PAP