Przez PiS do Sejmu
Były marszałek powiedział, że ponownie związał się z PiS-em, bo chce dostać się do Sejmu. Dorn został wyrzucony z partii Jarosława Kaczyńskiego w październiku 2008 r. Na wniosek Kaczyńskiego Zarząd Główny PiS wykluczył Dorna za "nielojalność" wobec ugrupowania. - Z niczego się nie wycofuję, niczego nie będę powtarzał - mówił teraz poseł. W grudniu 2010 r. Dorn ponownie - tym razem na zasadach "autonomicznej współpracy" - związał się z PiS-em. - Po wyborach prezydenckich, w których bardzo słaby wynik osiągnął Marek Jurek, pojąłem, że nie uda się stworzyć trwałej formacji opozycyjnej wobec rządu i konkurencyjnej dla PiS, którego wcześniej nie udało mi się zmienić - tłumaczył w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".
Polemizować nie będzie
W piątek wieczorem w TVN24 były marszałek mówił, że nie zamierza wchodzić w polemikę z PiS w sprawie katastrofy smoleńskiej. Dorn przyznał jednak, że zgadza się z ocenami polskich śledczych, którzy większość winy za tragedię z 10 kwietnia lokują po stronie polskiej. - Wydaje mi się, że istnieją poważne przesłanki, że popełniono tam różnego rodzaju błędy - powiedział o locie prezydenckiego tupolewa.
I się nie wyspowiada
- Nie będę się spowiadał - odpowiedział Dorn, pytany o grudniowy incydent w Sejmie. 16 grudnia Dorn, udzielając wypowiedzi mediom, mówił niewyraźnie, miał problemy z dykcją. W ławach poselskich przysypiał. Gdy wychodził z Sejmu, został otoczony przez dziennikarzy. Milczał. Z półuśmiechem na twarzy wyszedł, zahaczając o kabel jednego z kamerzystów. Dziennikarze pytali Dorna, dlaczego "czuć od niego alkohol". - Ja nie pozwolę na stworzenie takiej oto sytuacji, w której dziennikarze i dziennikarki niuchają mój oddech - oświadczył w piątek Ludwik Dorn.
zew, TVN24