Jestem zwolennikiem zacieśniania współpracy polsko-litewskiej. W taki właśnie sposób odczytuje współczesne interesy Polski - podkreślił w rozmowie z "Rzeczpospolitą" prezydent Bronisław Komorowski. Dodał jednak, że nie zamierza zaprzestać upominania się o "kwestie istotne dla polskiej mniejszości na Wileńszczyźnie".
- Tu nie chodzi tylko o sentymenty i emocje związane z losem naszych rodaków, ale dążenie do uczciwego zamknięcia kwestii niepotrzebnie dzielących nas z Litwą. W relacjach polsko-litewskich drażni niezałatwiona sprawa pisowni polskich nazwisk i nazw miejscowości. Nie doczekał się przyzwoitego załatwienia udział Polaków – obywateli państwa litewskiego – w reprywatyzacji - tłumaczył prezydent. - Rozczarowanie w kwestiach spraw ważnych dla polskiej mniejszości nie musi oznaczać zamrożenia współpracy na innych płaszczyznach, gdzie są istotne wspólne interesy obu państw - zaznaczył jednocześnie.
"Rzeczpospolita", arb
Komorowski podkreślił, że Litwinów należy przekonywać, iż "różnorodność nie jest wcale zagrożeniem". - Jeszcze jako marszałek Sejmu proponowałem zorganizowanie wspólnej podróży przez polsko-litewskie zgromadzenie parlamentarne. Jej celem miało być pokazanie litewskim posłom, jak rozwiązywane są problemy mniejszości w Polsce. Nie tylko w zamieszkanym przez Litwinów Puńsku, ale także na terenach gdzie mieszkają Białorusini, Ukraińcy czy na Śląsku Opolskim. Tam widać, że przyznanie mniejszościom narodowym szczególnych preferencji wcale nie szkodzi spoistości narodu czy państwa. Wprost przeciwnie – służy rozładowaniu niepotrzebnych emocji - tłumaczył prezydent.
Prezydent zaapelował, by w stosunkach polsko-litewskich odwoływać się do tego co łączy oba kraje. - Czyli wspólnego zwycięstwa nad komunizmem i drugiego odzyskania niepodległości w roku 1989 w Polsce i w 1990 roku na Litwie - precyzował. - Gdy w 1939 roku zniknęła II RP, w 1940 roku zniknęła również niepodległa Litwa. Właśnie na tej wspólnocie losów powinniśmy budować nasze relacje z Litwinami - dodał."Rzeczpospolita", arb