TK może badać akty prawne już nieobowiązujące, jeśli wywierają skutki dla fundamentalnych praw człowieka. Gdy w 2008 r. Kochanowski kierował wniosek do Trybunału, mówił, że nigdy nie zbadano konstytucyjności dekretów, co powoduje, że pokrzywdzeni przez ówczesne władze mają utrudnione, a niekiedy zamknięte drogi dochodzenia swych praw. Osoby, które wtedy internowano, uwięziono bądź zwalniano z pracy, do dziś ponoszą tego konsekwencje, np. mają niższe emerytury, bo nie mogą udokumentować okresu zatrudnienia lub w owym czasie były bezrobotne - argumentował Kochanowski. Rzecznik podkreślił, że niezgodność dekretów z konstytucją PRL "nigdy nie budziła wątpliwości", bo Rada Państwa mogła wydawać dekrety jedynie między sesjami Sejmu - tymczasem w grudniu 1981 r. sesja trwała. Dekrety wydane podczas sesji nie mogły być też zatwierdzone przez Sejm, który powinien był usunąć wadliwie wydane dekrety z porządku prawnego - argumentował Rzecznik. Tymczasem w styczniu 1982 r. Sejm zatwierdził dekrety. Wniosek Kochanowskiego podtrzymał przedstawiciel Rzecznik Ireny Lipowicz.
Podczas posiedzenia Trybunału poseł PiS Andrzej Dera przypomniał, że stan wojenny wprowadzono z ewidentnym naruszeniem konstytucji PRL, którą naruszono też antydatowaniem dekretów. Dodał, że przedstawiciele ówczesnych władz mówią o działaniu w stanie "wyższej konieczności", ale do dziś nie odnaleziono na to dowodów. Także według wiceprokuratora generalnego Roberta Hernanda złamanie prawa było "ewidentne". Dodał, że nie powinno się badać samej uchwały Rady Państwa o stanie wojennym. Zdaniem Hernanda było to formą realizacji kompetencji Rady Państwa, która generalnie miała prawo wprowadzenia stanu wojennego, ale nie mogła wydawać dekretów podczas sesji Sejmu.
PAP, arb