"Biegałem tam, gdzie to się działo"
Fedorowicz powiedział że był to dla niego "kompletny szok". - Jeszcze nigdy nic takiego mnie nie spotkało, a prowadzę te pokazy filmowe w Sejmie od kilku lat - dodał. - Rzecz była tym gorsza, że ja byłem świadkiem tych wydarzeń w Szczecinie. Byłem młodym aktorem, miałem 23 lata, moja żona była w ciąży. Ja biegałem tam, gdzie się to wszystko działo, tam gdzie płonął komitet wojewódzki. Ten film zrobił na mnie ogromne wrażenie. Wychodzę po to, żeby podziękować ludziom i otworzyć dyskusję i nagle usłyszałem coś takiego, plus jeszcze jakieś inwektywy na temat prezydenta - mówił poseł PO.
- W rezultacie musiano mi podać wodę, bo bardzo źle się poczułem. Mam 64 lata. To było coś bardzo obraźliwego dla nas wszystkich. I robią to ludzie, którym nic złego nie zrobiłem. To jest jakaś polityczna, fałszywa gra, której nie rozumiem, ale ona się na pewno obróci przeciwko PiS-owi - zaznaczył Fedorowicz.
Na późniejszej konferencji prasowej Fedorowicz podkreślił, że na sali, w której odbywało się spotkanie było pełno ludzi. - Byli dziennikarze, artyści, normalni ludzie, którzy poczuli się zszokowani. Potem usłyszałem jakieś krzyki, prawdopodobnie ja też jakoś zareagowałem - może nawet nieciekawie, choć nie przypominam sobie, żebym użył brzydkiego słowa. Na pewno byłem w dużych emocjach, bo czułem się strasznie - powiedział polityk PO.
"Słyszeli, co wykrzykiwał Fedorowicz"
Terlecki twierdzi, że nikogo nie obraził. - Nie obraziłem prezydenta, ani posła, jeżeli kogoś obraziłem, to Jaruzelskiego, ale też nie - powiedziałem tylko swoją opinię - zaznaczył. - Mówiłem tylko tyle, że nie będziemy uczestniczyć w dyskusji, którą prowadzi poseł partii, która zaprasza Jaruzelskiego do Pałacu Prezydenckiego. Nie ma w tym nic obraźliwego - dodał. Zaznaczył, że to on czuje się obrażony przez Fedorowicza. - Kilkadziesiąt osób słyszało co wykrzykiwał, kiedy wychodziłem z sali - mówił. Terlecki zapowiedział jednak, że nie będzie skarżył Fedorowicza do komisji etyki. Zapewnił też, że jeśli zostanie wezwany stawi się na posiedzenie komisji.
Tadeusz Aziewicz (PO) opowiadał na konferencji prasowej, że wychował się w gdyńskiej dzielnicy stoczniowej, a w jego szkole nauczycielem był brat zabitego Brunona Drywy. - W Gdyni pamięć o Grudniu'70 jest ciągle żywa. W najgorszych snach nie przypuszczałem, że może zostać wykorzystana do bieżącej politycznej rozgrywki. Jestem najgłębiej oburzony - oświadczył Aziewicz. Andrzej Gut-Mostowy (PO) podkreślił, że obrażony został prezydent Bronisław Komorowski. Ocenił też, że "demonstracyjne" wyjście posłów PiS po projekcji "bez słowa >dziękuję< dla twórców filmu to jest rzecz skandaliczna".
Janek Wiśniewski padł
"Czarny czwartek" to jeden z bardziej oczekiwanych polskich filmów w ostatnim czasie. Antoni Krauze przypomina jedną z tragiczniejszych historii PRL-u - brutalną pacyfikację gdyńskich stoczniowców przez oddziały wojska i milicji w 1970 roku. Główne postacie w filmie zagrali: Michał Kowalski jako Brunon Drywa, Marta Honzatko jako Stefania Drywa. Muzykę do filmu skomponował Michał Lorenc. "Balladę o Janku Wiśniewskim" - zaśpiewał Kazik Staszewski.
zew, PAP