Wyrok za sprzedaż dopalaczy uchylony

Wyrok za sprzedaż dopalaczy uchylony

Dodano:   /  Zmieniono: 
(fot. Wikipedia) 
Sąd Okręgowy w Białymstoku uchylił wyrok i przekazał do ponownego rozpoznania sprawę białostoczanina skazanego w pierwszej instancji za sprzedaż w sklepie z dopalaczami produktów zawierających nielegalne substancje.
Sąd Rejonowy w Białymstoku, jako sąd pierwszej instancji, nie  podjął próby weryfikacji linii obrony oskarżonego, przyjmował założenia na jego niekorzyść a także w  dowolny sposób oceniał niektóre dowody - tak uchylenie wyroku uzasadniał białostocki sąd okręgowy. Prokuratura postawiła w tej sprawie zarzuty z ustawy o  przeciwdziałaniu narkomanii. Oskarżyła właściciela sklepu o to, że "w celu osiągnięcia korzyści majątkowych" udzielił innym osobom niedozwolonych środków odurzających.

Błąd dowolności

Chodziło o sprzedaż od maja do grudnia 2009 roku ponad 2 tys. sztuk różnych preparatów, za kwotę co najmniej 17,6 tys. euro. Były to mieszanki ziołowe o różnych nazwach zawierające związek chemiczny zaliczony do zabronionych substancji odurzających. Jesienią 2010 roku Sąd Rejonowy w Białymstoku skazał właściciela sklepu na karę półtora roku więzienia, w  zawieszeniu na trzy lata. Miał on także oddać pieniądze, zarobione na  sprzedaży zakwestionowanych produktów. Apelację wniósł jego obrońca, który chciał albo uniewinnienia, albo uchylenia wyroku i przekazania sprawy do ponownego rozpoznania sądowi rejonowemu.

Uchylając wyrok, Sąd Okręgowy w Białymstoku zwrócił przede wszystkim uwagę na  ocenę materiału dowodowego dokonaną przez sąd pierwszej instancji. Podał przykład ekspertyzy 18 wyrobów ze sklepu (w 15 znaleziono zakazane substancje). Na podstawie tego dowodu, sąd wysnuł wniosek dotyczący wszystkich zakwestionowanych w sklepie, ponad 2 tys. wyrobów. - Wniosek ten dotknięty jest błędem dowolności - mówił sędzia sprawozdawca Dariusz Gąsowski.

Materiał pogłębić

Analizując uzasadnienie wyroku, sąd odwoławczy ocenił też, iż w  pierwszej instancji nie podjęto próby weryfikacji linii obrony prezentowanej przez oskarżonego. A np. prezentował on pisma od dostawcy i producenta towaru, z których miało wynikać, iż nie ma w nim zakazanych substancji. Sędzia Gąsowski zaznaczył, że co do zasady nie można ich uznać za  dokumenty, ale zawierały jakąś treść, którą - zdaniem sądu - należało zweryfikować. Zwrócił też uwagę, że nie można było - co zrobił sąd pierwszej instancji -  wcześniejszej karalności za posiadanie narkotyków, a także dochodu z  działalności sklepu, czy doświadczeń oskarżonego z narkotykami, uznać za świadczące o umyślności jego działania.

Dlatego Sąd Okręgowy wyrok skazujący uchylił i wydał zalecenia sądowi rejonowemu. Ma on przede wszystkim "pogłębić" materiał dowodowy i podjąć próbę weryfikacji linii obrony oskarżonego. Jednocześnie sąd zastrzegł, iż ewentualne uniewinnienie byłoby przedwczesne, przy obecnie zebranych dowodach.

Co zrobił rząd

W listopadzie ubiegłego roku rząd doprowadził do nowelizacji ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii. Przepisy zakazują wytwarzania i wprowadzania do obrotu w Polsce jakichkolwiek substancji (niezależnie od ich stanu fizycznego i źródła pochodzenia, w tym roślin, grzybów oraz ich części) lub produktów, które mogą być używane jak środki odurzające lub  substancje psychotropowe, czyli tzw. środków zastępczych, którymi określono dopalacze.

Za złamanie zakazu grozi kara od 20 tys. zł do miliona zł. Podstawę jej wymiaru stanowić będzie, w szczególności, ilość wytworzonego lub wprowadzonego do obrotu środka zastępczego. W przypadku uzasadnionego podejrzenia, że produkt stwarza zagrożenie życia lub zdrowia ludzi, inspektor sanitarny może wstrzymać jego wytwarzanie lub wprowadzanie do obrotu albo nakazać wycofanie z handlu na okres do 18 miesięcy. W tym czasie prowadzone będą badania produktu dotyczące jego wpływu na zdrowie.

W środę sejmowa komisja zdrowia pozytywnie zarekomendowała kolejny projekt nowelizacji, poszerzający listę zakazanych substancji m.in. o pochodne amfetaminy.

zew, PAP