Według oficera BOR, który zna relację chorążego, chodziło o to, że Protasiuk nie chciał lecieć, bo nie miał informacji o sytuacji pogodowej nad lotniskiem w Smoleńsku, a wiedział o pogarszających się warunkach. "Generał zwymyślał go w wulgarnych słowach. Kazał mu iść do kokpitu i sam meldował prezydentowi samolot gotowy do odlotu. [Chorąży] powiedział, że wyglądało to tak, jakby ten chłopak [Protasiuk] nie chciał lecieć, jakby coś przeczuwał" – dodaje rozmówca gazety.
Czy ktoś jeszcze słyszał kłótnię generała z dowódcą tupolewa? Nie wiadomo - przyznaje "Gazeta Wyborcza" w dzisiejszej publikacji.Nieoficjalnie już wcześniej krążyły informacje, że gen. Błasik sam witał prezydenta i meldował mu o gotowości załogi i maszyny do lotu (co powinien zrobić dowódca samolotu), by Protasiuk nie zameldował Lechowi Kaczyńskiemu o złej pogodzie na lotnisku i możliwości lądowania na lotnisku zapasowym.
Jak podał w czwartek wieczorem TVN 24, zatarg między oficerami nagrała kamera monitoringu na lotnisku. Jest to jednak tylko obraz bez dźwięku. Film dostała prokuratura wojskowa prowadząca śledztwo w sprawie katastrofy.
Stosunki między kpt. Protasiukiem a gen. Błasikiem były od dłuższego czasu napięte. Kiedy w marcu w Groniku koło Zakopanego na obozie kondycyjnym dla pilotów 36. pułku, gen. Błasik zarządził bieg surwiwalowy po górach w pełnym umundurowaniu, kpt. Protasiuk przyniósł wtedy zwolnienie lekarskie. Generałowi bardzo się to nie spodobało. Informator "GW" mówił też, że kpt. Protasiuk nie był ulubieńcem generała, bo nie ukrywał, że chce jak najszybciej przejść z lotnictwa cywilnego. - Nie jest to nic dziwnego w 36. pułku, ale kapitan deklarował to zbyt ostentacyjnie - twierdził.
em, "Gazeta Wyborcza"