Arabski nie miał prawa
- Nie jest dla nas do przyjęcia sytuacja, w której konstytucyjny członek rządu naciska bezpardonowo, doprowadzając do sytuacji, w której dziennikarz jest ograniczony w wykonywaniu swojego zawodu - powiedziała posłanka PJN. W jej ocenie, minister Arabski nie miał prawa do takiego działania. - Po drugie, nawet jeśli popełniłby niezręczność, to był moment, kiedy z tej sytuacji mógł się wycofać, wygłaszając oświadczenie, przeprosiny, odpowiadając na to pytanie. Tego minister Arabski nie zrobił - podkreśliła Jakubiak.
Jak dodała, nie zrobił tego także premier Tusk, "uważając, że naciskanie na dziennikarza jest dobrym prawem rządu". - Władza mediów polega na tym, że mają prawo zadawać pytania wtedy, kiedy chcą i komu chcą, a obowiązkiem rządu jest udzielanie odpowiedzi - mówiła posłanka PJN.
Tusk obiecywał w 2008 r.
Europoseł PJN Marek Migalski przywołał wypowiedzi premiera Tuska dotyczące zwrotu mienia żydowskiego. Jak przypomniał eurodeputowany, w marcu 2008 roku w USA szef rządu "obiecywał rozwiązanie jeszcze w tym roku problemu restytucji prywatnego mienia żydowskiego w Polsce", a w kwietniu 2008 roku w Izraelu zapewniał, że "sprawa ta zostanie sfinalizowana w ciągu paru miesięcy".
- Najbardziej bulwersujące w tej sprawie nie jest to, że rząd Donalda Tuska nie spełni kolejnej obietnicy, ale to co się stało - podkreślił Migalski. W jego ocenie, "pełnym prawem dziennikarzy jest zadawanie pytań dotyczących wywiązywania się rządu z obietnic składanych publicznie na forum międzynarodowym i krajowym". - To co miało miejsce jest kolejnym przykładem na to, że w Polsce prowadzona jest bardzo świadoma polityka ograniczania mediów, zwłaszcza w krytyce rządu - uważa europoseł.
Arabskiemu jest przykro
Arabski mówił mediom, że "sytuacja jest niezręczna i jest mu bardzo przykro, że tak się stało". - Nie było moją intencją w jakikolwiek sposób prowadzić nacisków ani nie oczekuję, że jakiekolwiek media będą słuchały tego, co proponuję - dodał. - Rzecz dotyczyła bardzo prostej sprawy. W Izraelu izraelskie media na konferencji prasowej nie miały zamiaru podnosić kwestii reprywatyzacji, restytucji mienia powojennego. Moja sugestia była, aby i polskie media, PAP też tego nie czyniła - tłumaczył szef Kancelarii Premiera. Według niego, "miejsce na rozpoczęcie takiej dyskusji jest w Polsce". - Przykro mi, że tak byłem zrozumiany. Nie była to forma nacisku z oczywistego względu. Wiele lat byłem dziennikarzem i wiem, że takie naciski są nieskuteczne. Więc jeśli tak to wyglądało, tak zostało zinterpretowane, jest mi przykro i najzwyczajniej w świecie ubolewam nad tym - mówił Arabski.
- Nigdy nie naciskamy na żadnych dziennikarzy. To może była niezręczność, ale możecie się przy mnie zawsze czuć naprawdę bardzo bezpiecznie i pytać o co chcecie powiedział Tusk w rozmowie z "Wiadomościami".
Oświadczenie prezesa PAP
Prezes PAP napisał z kolei w oświadczeniu wydanym w niedzielę, że w czasie wizyty szefa rządu w Izraelu rozmawiał telefonicznie z ministrem Arabskim. "Rozmowa dotyczyła m.in. problemów reprywatyzacji w kontekście odszkodowań za mienie pożydowskie. Po tej rozmowie i konsultacjach w agencji poprosiłem korespondenta PAP o niepodejmowanie tego tematu podczas konferencji prasowej w Izraelu, wychodząc z przekonania, że właściwym miejscem do rozpoczęcia dyskusji na ten temat jest przede wszystkim Warszawa, zwłaszcza, że temat ten nie pojawił się w oficjalnych wystąpieniach podczas wizyty w Izraelu. Nie był także przedmiotem zainteresowania dziennikarzy izraelskich, którzy pytań o reprywatyzację nie zadawali" - podkreślił Paciorkowski.
zew, PAP