10 km techniką klasyczną to jedna z ulubionych konkurencji Kowalczyk. W tym sezonie w zawodach Pucharu Świata była trzykrotnie druga, za każdym razem za Bjoergen. W Oslo Polka jako liderka klasyfikacji PŚ ruszyła na trasę ostatnia. Bjoergen pół minuty wcześniej. Na pierwszym pomiarze czasu - po pokonaniu 2,2 km - Kowalczyk miała czas lepszy o 9,6 s. Pracowała bardzo ostro, a podwinięte rękawy stroju wskazywały jak wiele wysiłku kosztuje ją bieg.
Na siódmym kilometrze przewaga zmniejszyła się niewiele - do 8,3 s, co mogło nastrajać optymistycznie przed finiszem. Bjoergen biegła już wtedy wspólnie z Marianną Longą, która wyruszyła na trasę pół minuty wcześniej. Wspólna praca i bezpośrednia rywalizacja napędzała Norweżkę i Włoszkę. Obie finiszowały, jakby stawką był złoty medal, choć na niego miała szansę tylko Bjoergen. Po przekroczeniu "kreski" faworytka gospodarzy padła na ziemię i znalazła siłę tylko, by odwrócić głowę i patrzeć na kończącą bieg Polkę.
Rezultat Kowalczyk okazał się gorszy o 4,1 s. To najmniejsza różnica w tym sezonie, ale nie zmienia faktu, że wieczorem na najwyższy stopień podium podczas dekoracji medalistek wejdzie Bjoergen. - Dałam z siebie wszystko. Chyba jeszcze nigdy nie byłam tak bardzo zmęczona po biegu. Ale się nie udało. Chyba wyjadę z Norwegii bez złotego medalu - powiedziała na mecie ze łzami w oczach. Brązowy medal zdobyła Finka Aino-Kaisa Saarinen, która w poprzednich MŚ była na tym dystansie najszybsza.
Narciarka z Kasiny Wielkiej po raz drugi w Oslo odbierze srebrny medal. Łącznie ma w dorobku już pięć medali MŚ - dwa lata temu w Libercu wywalczyła dwa złoty i brązowy. Ostatni indywidualny start Kowalczyk - w sobotę. Wtedy czeka ją rywalizacja na 30 km techniką dowolną. Przed rokiem na igrzyskach olimpijskich w Vancouver zdobyła na tym dystansie złoto.
zew, PAP