Gen. Majewski powiedział, że załoga samolotu Jak-40 dopuściła się naruszenia przepisów określonych w regulaminie lotów. - Lądowanie odbyło się w warunkach atmosferycznych, których wartości były poniżej warunków minimalnych dla pilota. Dowódca statku powietrznego lądował, pomimo nieotrzymania zezwolenia na lądowanie od kierownika lotów lotniska Smoleńsk pomimo polecenia odejścia na drugi krąg, na drugie zajście, wydanego przez kierownika lotów - dodał.
Podkreślił, że do takich wniosków doszła komisja powołana przez szefa Sztabu Generalnego, która weryfikowała ustalenia komisji Sił Powietrznych. - Tym samym uznano, że zaistniałe zdarzenie zostało zbadane w sposób obiektywny, przy uwzględnieniu całości zgromadzonego materiału dowodowego, że odwołania załogi są niezasadne i nie znajdują potwierdzenia w zgromadzonych materiałach - powiedział. Dodał, że opierając się na tych ustaleniach komisji szef Sztabu Generalnego podjął decyzję o nieuwzględnieniu złożonych przez załogę odwołań i pouczył zainteresowanych, że nie przysługuje im prawo wniesienia odwołania do ministra obrony narodowej, ani skarga do sądu. Natomiast w związku z uzasadnionym podejrzeniem popełnienia przestępstwa przeciwko bezpieczeństwu w ruchu powietrznym przez załogę samolotu, on sam 24 lutego złożył zawiadomienie do Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie wniosek o wszczęcie postępowania w tej sprawie.
Wiceminister obrony narodowej Czesław Piątas zaznaczył, że w toku działalności służbowej, w tym postępowania dyscyplinarnego, dowódcy określonych szczebli wielokrotnie korzystają z prawa zawiadomienia prokuratury o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. - To jest normalna działalność. Z tego prawa skorzystał też gen. Majewski, ponieważ uznał, że prokuratura będzie tym organem, który we właściwy sposób określi i oceni, czy nastąpiło naruszenie - powiedział.
pap, ps