Mimo że ostatni kongres SLD ustalił, iż partia powinna mieć siedmiu wiceprzewodniczących - dziś w Sojuszu jest tylko dwoje zastępców Grzegorza Napieralskiego. Od niemal roku partia nie wybrała nowych wiceprzewodniczących w miejsce osób, które zginęły w katastrofie smoleńskiej - ujawnia "Rzeczpospolita".
Dlaczego SLD nie uzupełnia składu swojego zarządu? – Grzegorzowi Napieralskiemu jest to na rękę. Ma tylko dwoje wiceprzewodniczących: Katarzynę Piekarską, z którą niezbyt się liczy, i Longina Pastusiaka, który jest z Gdańska. Nie musi zwoływać kierownictwa i konsultować z nimi swoich decyzji. W rzeczywistości po prostu rządzi sam – mówi jeden z członków władz partii. Zachowanie lidera SLD dziwi Józefa Oleksego, którego zdaniem "nie jest to dobre". – Po pierwsze, partia powinna mieć szeroki zespół liderów, a wiceprzewodniczący się do nich zaliczają. Poza tym skład kierownictwa jest ściśle określony w dokumentach partyjnych i należy się tego trzymać - przekonuje były premier.
Rzecznik klubu SLD Tomasz Kalita przyznaje, że "SLD do wyborów wiceprzewodniczących się przymierzało, ale jakoś się nie złożyło". – Najpierw była żałoba, później wybory prezydenckie i samorządowe. Nie było czasu na wybory wiceszefów. Odbywały się posiedzenia Rady Krajowej, ale poświęcone innym tematom - podkreśla. I zapewnia, że obecna sytuacja nie szkodzi partii. - W partii nie ma nacisku na te wybory - zapewnia.
"Rzeczpospolita", arb