"Kocham Izę"
Orzeł z Wisły nie zapomniał o swoich bliskich i fińskim szkoleniowcu, któremu zawdzięcza wiele ze swoich sukcesów. Czterokrotny mistrz świata na jednej narcie napisał "kocham Izę", na drugiej "dziękuję Hannu". W niedzielę Planica była szczęśliwa dla ekipy biało-czerwonych. Dwa miejsca na podium zajęli Polacy - Stoch odniósł trzecie w karierze pucharowe zwycięstwo, a Małysz po raz 92. stanął na "pudle".
Małysz dalej niż Stoch
Organizatorzy mieli z powodu zbyt silnego wiatru poważne problemy z przeprowadzeniem konkursu; musieli przerwać po skoku Stocha serię próbną, a w konkursie także udało się rozegrać tylko jedną. Trwała ponad godzinę, kilka razy była przerywana. Jako pierwszy zaczarowaną granicę 200 m przekroczył Robert Kranjec lądując na 224,5 m. Słoweniec, który miał bardzo korzystny wiatr pod narty, objął prowadzenie i długo nikt go nie był w stanie pokonać.
Dopiero Stoch został liderem po lądowaniu na 215,5 m. Choć skoczył kilka metrów bliżej od reprezentanta gospodarzy, dostał dodatkowe punkty za trudne warunki wietrzne i bardzo wysokie noty za styl. Po nim tylko Małysz poleciał o pół metra dalej i zajmował w konkursie trzecie miejsce. O tym, czy kończący karierę wiślanin awansuje w klasyfikacji końcowej Pucharu Świata na trzecią lokatę, miała zadecydować próba Andreasa Koflera, który miał nad nim 27 pkt przewagi.
Kofler nie miał wąsów
Austriak jednak próby sił nie wytrzymał. Uzyskał tylko 163,5 m, zajął w konkursie 23. lokatę i w klasyfikacji końcowej spadł na czwartą pozycję. Stochowi i Małyszowi nikt, oprócz Słoweńca, nie był w stanie w niedzielę zagrozić. Zdobywca Pucharu Świata Thomas Morgenstern wylądował na 201 m (siódmy), Gregor Schlierenzauer uzyskał 205,5 m (4.), drugi w PŚ Simon Ammann - 183 m (16.).
Kilkunastu zawodników, wśród nich m.in. Ammann miało przyklejone sztuczne wąsy - gest przyjaźni dla Małysza od lat noszącego prawdziwe. Kofler, który przed konkursem zapowiadał walkę z Małyszem o trzecie miejsce, wąsów nie miał.
zew, PAP