Robotnik lepszy niż prof. Geremek
- Nikt inny nie mógłby tej roli odegrać. Tylko robotnik mógł odegrać tę rolę, dlatego, że komuna padła ofiarą własnej demagogii - przekonywał reżyser. Według Wajdy, rząd, który uważał się za robotniczo-chłopski, z robotnikiem mógł rozmawiać, a z Geremkiem nie. - I tu się nacięli. Dlatego, że robotnik lepiej z nimi rozmawiał, bo lepiej znał tę demagogię niż prof. Geremek. Oni musieli z nim rozmawiać, bo uważali, że go w końcu urobią, że znajdą jakiś sposób - mówił reżyser.
Wajda mówiąc o zdolnościach przywódczych Wałęsy zauważył, że, gdyby nie ówczesna sytuacja, to być może nigdy nie ujawniłyby się w nim takie zdolności. - Dlatego chcę zrobić ten film, bo uważam, że jest moment, kiedy powinniśmy sobie przypomnieć o tych, którzy stworzyli rzeczywistość, w której żyjemy - podkreślił.
Wąsy są najważniejszeOdnosząc się do filmu o Lechu Wałęsie przyznał, że otrzymał list od pewnego wrocławianina, w którym napisał on "że wąsy są najważniejsze". - Napisał, żebym nie zrobił za ciemnych tych wąsów, żebym nie zrobił za jasnych. Wąsy są fundamentalne w filmie o Wałęsie. On mi też przysłał wąsy w pudełeczku plastikowym. Dużo przeżyłem, dużo widziałem, jeszcze nie zacząłem filmu, jeszcze myślę, że może by zatrzasnąć drzwi, niech kto inny robi film o Wałęsie, ale już mam wąsy. To już się cofnąć nie mogę - mówił z uśmiechem reżyser.
Człowiek z Wietnamu?Reżyser przyznał jednocześnie, że niedawno ktoś podsunął mu pomysł jednego ze scenarzystów na trzecią część "Człowieka z...". - Wszystko się dzieje w Stoczni Gdańskiej, ale statków już nie robią nasi stoczniowcy tylko wynajęci Wietnamczycy. I jeden z tych dawnych, solidarnościowych działaczy organizuje pomiędzy nimi Solidarność - opowiadał reżyser. Zdaniem Wajdy, to dobry pomysł. - Okazuje się, że nagle my się otwieramy na świat. Szkoła, którą żeśmy przeszli, pozwala nam na udzielenie takiej lekcji również innym. Jeszcze nie czytałem tego tekstu, ale mi go opowiadali i muszę powiedzieć, że to jest bardzo zaskakujące i chwyciło mnie to za serce. Zobaczymy, jak on to dalej rozwinie. Wydaje mi się, że jest w tym jakaś nadzieja na film na dzisiejsze czasy - przyznał.
PAP, arb