Sąd Apelacyjny zwrócił uwagę, że uchylenie wyroku w sprawie Leppera ma konsekwencje jeśli chodzi o odpowiedzialność Łyżwińskiego. Co do dwóch zarzucanych czynów, zarówno Lepper jak i Łyżwiński mieli w tej sprawie działać wspólnie i w porozumieniu. Dlatego zdaniem Sądu przy ponownym rozpoznaniu sprawy, może mieć to znaczenie dla ustaleń i zakresu odpowiedzialności Łyżwińskiego.
Lider Samoobrony Andrzej Lepper po ogłoszeniu wyroku Sądu Apelacyjnego w sprawie seksafery powiedział, że nie kryje z niego satysfakcji, choć ubolewa nad wyrokiem w sprawie Stanisława Łyżwińskiego. - Od początku mówiłem, że dysponuję takimi dowodami i faktami, że w tamtych miejscach i w tamtym czasie nie mogłem być, a więc jak mogłem dopuścić się przestępstwa? - podkreślał Lepper. Dodał, że nadal jest oskarżonym i choć sąd stwierdził błędy w procesie, to musi udowodnić swoją niewinność do końca.
W lutym ubiegłego roku Sąd Okręgowy w Piotrkowie Trybunalskim skazał Leppera na dwa lata i trzy miesiące pozbawienia wolności, a Łyżwińskiego na pięć lat więzienia. Łódzka prokuratura okręgowa, która prowadziła śledztwo w sprawie seksafery w Samoobronie przedstawiła Łyżwińskiemu siedem zarzutów, w tym zgwałcenia w swym biurze poselskim w Tomaszowie Mazowieckim działaczki Samoobrony, która ubiegała się o stanowisko wójta.
Zarzuty dotyczą lat 1999-2003. Byłego wicepremiera oskarżono o żądanie i przyjmowanie w związku z pełnioną przez niego funkcją publiczną korzyści osobistych o charakterze seksualnym od jednej z działaczek partyjnych oraz o usiłowanie doprowadzenia w 2002 r. innej kobiety związanej z Samoobroną do obcowania płciowego. Zarzuty stawiane Lepperowi dotyczą lat 2001-2002.
zew, PAP