Jak mówi, były już tylko trzy ciała: prezydenta Lecha Kaczyńskiego, prezydenta Ryszarda Kaczorowskiego i wicemarszałka Sejmu Krzysztofa Putry. Kaczyński dodaje, że rozpoznał ciało brata. - Zobaczyłem, niestety, bez wątpliwości ciało brata. Klęknąłem, modliłem się i ucałowałem brata - opisuje.
Według Kaczyńskiego, na miejscu katastrofy doszło do nieprzyjemnego incydentu. Rosjanie chcieli zabrać ciało polskiego prezydenta do Moskwy, by poddać je badaniom DNA. - Bardzo się upierali, byli - trzeba przyznać - grzeczni - mówi Kaczyński.
Podkreśla, że Rosjanie stanowczo się upierali, a on stanowczo się sprzeciwiał. Rosjanie ustąpili po tym, gdy Kaczyński oświadczył, że zmarły prezydent miał charakterystyczną bliznę po wypadku samochodowym. - Stwierdzili, że ta blizna jest i uwierzyli, że ja rozpoznaję właściwie - mówi Jarosław Kaczyński.
zew, TVN24