Były polski akredytowany przy MAK Edmund Klich zarzuca szefowi MON Bogdanowi Klichowi próby wywierania nacisków. – Próbował na mnie wpływać. Chciał, by koncentrować się tylko na tym, dlaczego Rosjanie nie zamknęli smoleńskiego lotniska – twierdzi.
W rozmowie z „Faktami" TVN Edmund Klich zaznaczył, że w pierwszych dniach po katastrofie w Smoleńsku minister Bogdan Klich próbował kontrolować sytuację i chciał go przekonać "do zajmowania się tylko i wyłącznie tym, co leżało po stronie Rosjan". – Za wszelką cenę nie chciałem dopuścić do tego, żeby Rosjanie odnieśli wrażenie, że my przyjechaliśmy tam po to, żeby wsadzić ten wypadek na ich ramiona. Żeby przyczyn szukać tylko u nich, a takie tendencje były – mówi Edmund Klich.
tvn24, is
– To jakiś nonsens. Rozmawiałem z nim góra 2-3 razy i nie otrzymywał ode mnie żadnych dyspozycji – ripostuje minister Obrony Narodowej. – Od początku Edmund Klich jako akredytowany i wtedy przewodniczący komisji miał pełną swobodę działalności w Smoleńsku, mógł badać wszystkie wątki katastrofy i powinien był to robić. Jedyną kwestią sporną między nami była sprawa współdziałania pułkownika Klicha z polskimi prokuratorami, którzy mieli do niego zastrzeżenia – twierdzi.
Zastrzeżenia dotyczyły sprawy meteorologa, którego brakowało w zespole prokuratorów. Był w zespole Edmunda Klicha, jednak akredytowany nie zgodził się na udostępnienie go na potrzeby śledztwa. – Wypowiadałem się w tej sprawie publicznie – mówi szef MON.tvn24, is