- Jak można mówić o pojednaniu i nie być posądzonym o zakłamanie, jeżeli sprawa Katynia została zablokowana przez stronę rosyjską przed Trybunałem w Strasburgu. Jak można mówić o pojednaniu, jeżeli Rosja, z którą mamy się jednać, zrobiła wszystko, żeby oczernić polskich pilotów i generała w kontekście katastrofy pod Smoleńskiem - pytał Czarnecki.
Według niego, "jeżeli prezydent Komorowski mówi o pojednaniu, gdy nie mamy czarnych skrzynek, a wrak samolotu Tu-154M został zniszczony, to jest to parodia pojednania". - W czasach PRL też mówiono o przyjaźni ze Związkiem Radzieckim, a wszyscy wiedzieli, ze jest to fasada, za którą kryje się dominacja Moskwy - stwierdził i dodał: - Cały czas Polacy jak kanie dżdżu łakną przełomu w relacjach polsko-rosyjskich i dopatrują się go za każdym razem. A to w kolejnych dokumentach, które są przysyłane do Polski, a to w wizycie prezydenta Miedwiediewa w Katyniu. Tymczasem wtedy gdy trzeba było przyznać się do ludobójstwa w Katyniu na forum międzynarodowym, Rosja tego nie uczyniła. Czy za tą wizytą pójdzie przełom w tej sprawie? Myślę, że nie. Czy nastąpi zmiana w śledztwie smoleńskim? Obawiam się, że nie.
Czarnecki uważa, że "odwoływanie się podczas wystąpienia przez prezydenta Komorowskiego do Lecha Kaczyńskiego można skomentować przysłowiem: lepiej późno niż wcale". - Wolałbym, żeby uczynił to wcześniej. Dobrze, że zmienia ton. Ciekawe, co będzie mówił jutro nie tylko o Lechu Kaczyńskim, ale i jego testamencie politycznym - powiedział i dodał, że "prezydent Kaczyński był zwolennikiem pojednania się z Rosją, ale nie za cenę prawdy historycznej". - Chciałbym, że by prezydent Komorowski w tym zakresie był uczniem Lecha Kaczyńskiego - dodał.
pap, ps