Okazuje się jednak, że zakaz został tak sformułowany, iż każdy, kto tylko zechce, bez kłopotu go ominie. W definicji ogłoszeń, których rozpowszechnianie jest zabronione, napisano bowiem, że muszą one być zlecone przez komitet wyborczy. Wystarczy więc, że ogłoszenie wykupi np. organizacja społeczna zaprzyjaźniona z ugrupowaniem, a emisja reklamy już będzie legalna.
- To już kwestia analizy każdego z takich przypadków i ewentualnego korzystania z przepisów karnych - mówi Krzysztof Lorentz z Krajowego Biura Wyborczego. Zauważa, że w skrajnych przypadkach ugrupowaniu, które zdecydowałoby się na obchodzenie zakazów, mogłaby zagrażać nawet utrata budżetowej subwencji. Lorentz sądzi, że właśnie dlatego partie nie będą skłonne do ryzyka.
zew, "Rzeczpospolita", PAP