Premier Thatcher umiała rozwiązać problem
Wydarzenia w Bydgoszczy były piłkarz reprezentacji Polski nazwał "skandalem". - Sytuacja pokazuje słabość polskiego prawa. W Anglii pani premier Margaret Thatcher potrafiła rozprawić się ze stadionowymi bandytami, a u nas słyszymy, że najlepiej zamykać obiekty - powiedział.
Lato zapowiedział, że PZPN zapłaci za straty poniesione w wyniku zamieszek przez WKS Zawisza, a później będzie ściągać należności od klubów z Warszawy i Poznania. - Mamy listy kibiców, wiemy gdzie dana osoba siedziała, w którym sektorze i na którym krzesełku. Łatwo będzie sprawdzić, czy siedzisko np. Kowalskiego z któregoś z klubów jest zniszczone - podkreślił szef PZPN.
Na oczach UEFA?
Według nieoficjalnych informacji, podczas wtorkowego meczu w Bydgoszczy byli obserwatorzy UEFA, przyglądający się konfrontacji o PP pod kątem przygotowań do przyszłorocznych mistrzostw Europy. - Do PZPN nie zgłosił się nikt w sprawie oficjalnego zaproszenia dla UEFA na finał krajowych rozgrywek. Jeśli był któryś z przedstawicieli europejskiej federacji, to być może prywatnie, ale nam się nie ujawniał. Na pewno około 60 przedstawicieli UEFA będzie na zaplanowanym na 9 czerwca spotkaniu towarzyskim Polska - Francja w Gdańsku - skomentował szef PZPN.
Zdaniem Laty, burdy chuliganów podczas meczu Legii z Lechem nie będą miały wpływu na ocenę polskich przygotowań do Euro. Prezes PZPN obawia się jednak o bezpieczeństwo w tzw. strefach kibica podczas turnieju w 2012 roku. - Podczas Euro na stadionach będzie spokojnie, bo w jednym miejscu nie zgromadzi się grupa pseudokibiców. Po losowaniu wiemy, że bilety otrzymają osoby z różnych krajów i nie ma możliwości, aby obok siebie siedzieli sami prowodyrzy. Obawiam się natomiast stref kibica w centrach miast - przyznał.
Pucharowe zamieszki
We wtorkowy wieczór, po zakończeniu finału PP, pseudokibice zdemolowali stadion bydgoskiego Zawiszy. W ruch poszło wszystko, co mieli pod ręką. Blisko pół godziny trzeba było czekać na ceremonię wręczenia trofeum. Fani Legii, których zespół wygrał 5:4 w serii "jedenastek", tuż po ostatnim rzucie karnym wbiegli na murawę stadionu i rozebrali swoich piłkarzy do bielizny. Radość nie trwała jednak długo, kilka chwil później pojawiły się wyzwiska kierowane w stronę kibiców poznańskiego Lecha, którzy także znaleźli się na murawie boiska. Rozpoczęła się przepychanka z ochroną i policją oraz demolowanie bydgoskiego stadionu.
W ruch poszło wszystko, co było pod ręką wandali: elementy ogrodzenia, głośniki, plastikowe krzesełka. Ucierpiał także sprzęt telewizyjny, a jeden z operatorów TVP został powalony na murawę. Policja oddała strzały z broni hukowej, a ochrona wepchnęła agresywnych kibiców z powrotem na trybuny. W zabezpieczeniu spotkania brało udział 1300 policjantów, w tym 600 z Warszawy, Poznania, Olsztyna, Łodzi i Białegostoku. Do akcji włączono także 38 psów służbowych z przewodnikami oraz dwa helikoptery z Komendy Głównej Policji i Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi.
zew, PAP