Imienne bilety z numerem PESEL, mające zwiększyć bezpieczeństwo na stadionie w Bydgoszczy to fikcja. Tak jak działania samej ochrony. Wystarczyło wręczyć funkcjonariuszowi odpowiednią łapówkę, żeby bez problemu wnieść na stadion race, petardy czy inne niebezpieczne rekwizyty.
Według informacji udzielonych przez jednego z kibiców reporterowi radia ZET, ochrona w żaden sposób nie sprawdzała czy wpuszczani na stadion kibice rzeczywiście posiadają wymagane imienne bilety ani czy nie wnoszą ze sobą niebezpiecznych przedmiotów. W efekcie burdy, która wybuchła po meczu, na stadionie w Bydgoszczy doszło do zniszczeń, których koszt szacowany jest na kilkaset tysięcy złotych. Dodatkowo, świadkiem niechlubnego zdarzenia i działań polskich pseudokibiców był delegat UEFA, sprawdzający przygotowanie Polski do Euro 2012.
Do incydentu na stadionie Zawiszy w Bydgoszczy doszło we wtorek po meczu finałowym o Puchar Polski między Legią Warszawą a Lechem Poznań. Pseudokibice stołecznego klubu wtargnęli na murawę zaraz po tym jak zwycięski dla ich drużyny rzut karny wykonał Jakub Wawrzyniak.
Radio ZET, is